opis |
Dzięki tej książce możemy poznać uczucia Armstronga, jego myśli, zachowania, także w życiu prywatnym. Armstrong nadzoruje założoną przez siebie Fundację, organizację non-profit, która na całym świecie pomaga pacjentom chorym na raka przejść i pokonać chorobę. To swoisty przewodnik napisany przez pięciokrotnego triumfatora z Paryża w przeddzień jego szóstego, historycznego sukcesu. Lance jest nie tylko autorem, bohaterem, ale także trenerem, psychologiem, lekarzem.
Recenzja Krzysztof Surma
Szurkowski, Mytnik, Lang, Szozda, Nowicki, Piasecki, Jaskuła - to tylko kilka nazwisk z panteonu polskich mega gwiazd kolarstwa. Bardzo często powtarzali, iż najbardziej cudowną chwilą jest łyk zimnej zwykłej wody po etapowym kolarskim piekle. Kolarstwo nie jest efektowne jak piłka nożna, czy medialne, jak choćby koszykówka, siatkówka lub lekkoatletyka. Rower to symbol czegoś zwyczajnego, powszedniego, wręcz nudnego.
Truizmem jest opisywać zwykłe jeżdżenie rowerowymi duktami. Kolarstwo ma jednakże swoich bohaterów, swą własna poezję, pewną "duchowość", której wyznawcy mogą pretendować do nazwy "ludzi z charakterem" Lance Armstrong jest postacią powszechnie znaną. Sądzę, że bardzo wielu mieszkańców naszego globu potrafi powiedzieć o nim chociażby kilka zdań. Armstrong, który jest tytanem "rowerowych gierek", znany z wielu wyścigów, przede wszystkim z "Wielkiej Pętli", którą wygrał sześciokrotnie. Ale Armstrong, to także człowiek żywo reagujący na wszystko, co dotyczy "żywego całokształtu".
Całokształtem Lence'a była jego rodzina, a szczególnie dzieci. Wielość zdarzeń tej książki, to reminiscencje połączone z uczuciowa autoanalizą dotychczasowego dorobku życia. Poznajemy Armstronga nie tylko z "kolarskiej" strony. Widzimy faceta, który postępuje zgodnie z życiowym prawem. "Jeśli nie kontrolujesz życia, które prowadzisz, w końcu uderzysz głową w mur". To bardzo małe zapożyczenie z książki, którą bardzo gorąco polecam. Można byłoby nazwać ją "życiowym rachunkiem sumienia". Trzeba szczerze zauważyć ogromną bezpretensjonalność naszego bohatera, dla którego syntezą sukcesu, oraz popularności jest zgoda na cierpienie, a także ogrom wykonanej pracy.
Nie ma tu miejsca na "ezoteryczne amulety", przepowiednie, czy też spiskową teorię dziejów spod znaku "Sił Wyższego Rzędu". Tam gdzie jest zgoda na wsobny indywidualizm połączony z akceptacją ogromnych wymagań, tam też rodzi się sukces. Zwycięstwo to jedna strona medalu. Druga stanowią pozrywane fragmenty segmentów, które określają "życiowy całokształt". Lance nie kryje rozczarowania jakim okazał się rozpad rodziny. Kochając żonę Kik, oraz swoje dzieci, akurat nie potrafił znaleźć równowagi pomiędzy karierą, a rodziną. Nie jest także człowiekiem, który chce mieszkać w złotej klatce ofiarowanej przez los. Chorobę nowotworową pokonał dzięki zaufaniu lekarzom, oraz oddaniu samodzielności w ręce ludzi kompetentnych i uczciwych. Poprzez pokonywanie samego siebie reaktywował się nowy Armstrong, bogatszy o życiowe pułapki starego mistrza. Nie jest to książka traktująca tylko o kolarstwie. Jest to rodzaj literackiej opowieści w której miasto sławnego ekshibicjonizmu jest życiowa opowieść faceta o drodze na sam szczyt. Co istotne jest to długa opowieść o rodzącej się nadziei, powstającym charakterze o bardzo mądrej postawie względem swoich przyjaciół. Książka ma pewną "duchowość". Jest to coś w rodzaju "człowieka spolegliwego" Tadeusza Kotarbińskiego. Armstrong przy pomocy Sally Jenkins napisał drugi "traktat o dobrej robocie". Bo jeśli coś po nas zostanie - to przede wszystkim, a może wyłącznie jakość życiowego bytowania. Warto o tym pamiętać jadąc rowerem po ulubionych trasach. Jeśli przy lekkim podjeździe pojawia się zniechęcenie - nie warto rezygnować z przebytej drogi. To bardzo wyraźnie przypomina Lance Armstrong.
|