Rząd cały czas marudzi, że z powodu globalnego ocieplenia powinniśmy oszczędzać energię, palić mniej światła.
Więc wczoraj wyłączyłem światła na godzinę.
Potrąciłem trzech rowerzystów.
Tylko Chuck Noris potrafi
zapalić opony w rowerze wodnym
Jedzie facet na rowerze i nagle urwał mu się pedał. Podniósł go
mały chłopiec, macha nim i krzyczy:
- Peeeedaaaaał, peeeeeeeedaaaaaaał!
Facet odwraca się i mówi:
- Mój ty mały psychologu...
- Mam problemy z rowerem.
- Jakie, blondynko?
- No, jechać nie chce.
- A wsiadłaś na niego?
- A..., no tak.
Słuchaczka:
- A ci kolarze, co to jadą z pielgrzymką do Hiszpanii, to powinni jechać przez Gwadelupę, bo będzie im bliżej.
Prowadzący audycję:
- Bardzo dziękujemy za ten telefon, z tym, że w Hiszpanii nie ma Gwadelupy, tylko w Meksyku, a to by było trochę za daleko... ale dziękujemy.
Pewien Hindus przejechał rowerem 90 tys. kilometrów. Rower skradziono mu podczas pobytu w Polsce. Jeśli potwierdzi się drugi stereotyp o Polakach rower odnajdzie się na giełdzie z udokumentowanym przebiegiem 30 tys. kilometrów.
Jasiek Plewa jest człowiekiem, który każdą sytuację w życiu wykorzysta, żeby zaoszczędzić, niczego nie zmarnować. Jechał kiedyś na rowerze z Nowego Targu. Ciężko pracował, naciskał z całych sił pedały, bo nie miał lekko. Na siedzeniu przed kierownicą siedziały Jaśkowe dzieci, Staś i Zosia. Z tyłu na bagażniku tuliła się do Jaśka Maryśka, jego baba, bo ładna była jak obrazek, ale z gatunku - jak to powiadają górale - syrokodupiastyk. Na podołku Maryśka trzymała dwa prosięta. Do bagażnika była przyczepiona na dyszlu mała dwukółka, w której stały trzy barany. Ponadto Jasiek na postronku ciągnął krowę, a ten cały piękny obrazek dopełniał owczarek, który biegł na szpicy osobiście i samodzielnie.
Tuż za Ostrowskiem stał patrol policyjny. Policjant na widok Jaśka na rowerze najpierw stracił mowę, potem długo przecierał oczy ze zdumienia, wreszcie wyskoczył na drogę i zaczął wymachiwać tym swoim lizakiem.
Jasiek jest dobrym i uczynnym człowiekiem. Podniósł oczy znad kierownicy, popatrzył na policjanta, potem ogarnął wzrokiem swój dorobek i powiedział z wielkim żalem:
- Hej, cłeku, no poźryjze! A kaz cie jo jesce, kruca, wezne?
Teściowa jedzie na rowerze. Zatrzymuje ją zięć i pyta:
- Gdzie mama jedzie?
- A na cmentarz, synku.
- To dobrze, ale kto przyprowadzi rower?!
Pytanie do Radia Erewań:
- Czy to prawda, że w Moskwie na Placu Czerwonym rozdają za darmo mercedesy?
- Tak, to prawda, tyle że nie w Moskwie, a w Leningradzie, nie na Placu Czerwonym, tylko na Newskim Prospekcie, nie mercedesy, tylko rowery, i nie rozdają, tylko kradną.
Czy wiecie, że to Polacy wymyślili triathlon? Bo to w Polsce idzie się na basen na piechotę, a wraca rowerem...
W czasie przechodzenia przez skrzyżowanie kobieta została potrącona przez rowerzystę. Zaczyna mu złorzeczyć a facet na to mówi:
- Czego się tak, babo, drzesz?! Bogu powinnaś raczej dziękować. Szczęściara...
- A dlaczego mam się czuć szczęśliwa?
- Dzisiaj mam wolny dzień, a normalnie to na tej trasie jeżdżę autobusem.
Przychodzi baba do lekarza i na jednej rece ma 50 detek rowerowych
i na drugiej tez
ma 50 detek .lekarz sie pyta: Co pani jest? Jestem stu-detka
Gazda codziennie chodził na Słowację do pracy. Wracając po południu, wiózł na rowerze wielki worek. Celnicy wielokrotnie przeszukiwali ten worek, ale nigdy nic oprócz trawy nie udało się im znaleźć. Po pewnym czasie byli święcie przekonani, że gazda coś przemyca, lecz nie mogąc tego odkryć, zaproponowali gaździe, że będzie mógł dalej uprawiać swój proceder, pod warunkiem, że powie, co przemyca, bo ich zżera ciekawość. Na to gazda: "A dyć rowery!"
Jedzie sobie Masztalski na rowerze obwieszonym siatkami z butelkami na mleko i nagle, bez jakiejkolwiek sygnalizacji skręca w lewo. Pisk opon, samochód ledwo wyhamował. Kierowca wyskakuje z auta i drze się na Masztalskiego, a on na to spokojnie:
- A co pieronie? Nie widzisz butelek na mleko w siatkach? To jest przeca jasne, że jo musioł skręcać do mleczarni...
Wpada zdenerwowany zając do knajpy i krzyczy:
- Kto mi pomalował rower na zielono!?
Wstaje niedźwiedź:
- Ja, a co?!
Zając (przyciszonym głosem):
- Nic, chciałem tylko spytać, kiedy wyschnie...
W knajpie w Amsterdamie siedzi Holender i Belg. Holender siedzi przez caly wieczór otoczony pieknymi kobietami, wpatrzonymi w
niego z zachwytem. Belg siedzi samotny, popija piwo i przyglada sie z zazdroscia Holendrowi. Pod koniec wieczoru, tuz przed
zamknieciem, zdesperowany pyta:
- Co robisz, ze masz takie powodzenie? Nie jestes szczególnie przystojny, ani bogato ubrany...
Na to Holender:
- I wlasnie dlatego kupilem sobie breloczek od mercedesa. Klade go na ladzie i jak sam widzisz, na te przynete lapie sie wiele kobiet.
Belg ucieszony podziekowal mu i nastepnego dnia kupil breloczek od mercedesa. Zasiadl zadowolony w knajpie i czeka. Holender
znowu siedzi otoczony wianuszkiem pieknych kobiet, a do Belga nikt nie podchodzi. Pod koniec wieczoru rozczarowany Belg zali
sie Holendrowi:
- Zrobilem dokladnie tak, jak mi radziles, ale chyba nie mam szczescia, bo znowu siedzialem sam przez caly wieczór.
Na to Holender:
- Mialbys wiecej szczescia, gdybys zdjal kask rowerowy.
Dwa komary jadą na rowerach. Nagle jeden z nich zaczyna gwałtownie trzeć oko.
- Co się stało ?
- Mucha mi wpadła...
Spotyka niedźwiedź zajączka na rowerze.
- Zajączku, skąd masz rower?
- Nie pije się, to się ma - odpowiada zajączek.
Na drugi dzień jedzie zajączek rowerem, a obok niego przelatuje niedźwiedź helikopterem.
- Niedźwiedziu, skąd masz taki ładny helikopterek?
- Sprzedało się butelki, to się ma...
Wjeżdża baba do lekarza na rowerze z karabinem na plecach.
- Co pani jest??
- Wyścig zbrojeń!!!
Smutny Jasio przychodzi do mamy, wdrapuje się jej na kolana i przymilnie prosi:
- Mamusiu, proszę cię, wykreśl z mojego listu do świętego Mikołaja kolejkę elektryczną i wpisz rower górski.
- To nie chcesz już kolejki?
- Chcę, ale już znalazłem taką w szafie...
Siedzi góral przy kałuży na polnej drodze, aż tu nagle podjeżdża do niego rowerzysta i pyta:
- Baco, a głęboka ta kałuża?
- Nii, jeno koła panocku zamocycie!
Rowerzysta wjeżdża w wodę i zaczyna tonąć, a góral mruczy pod nosem:
- Dziwne, jak tu kaczki przechodziły, to tylko im łapki zakryło...
Było trzech rowerzystów. Jeden pojechał w prawo, drugi w lewo, a trzeci za nimi.
Sherlock Holmes podjechał do sklepu rowerem. Zanim wszedł do środka, do siodełka przyczepił karteczkę: "Kradzież zbyteczna. Sherlock Holmes". Gdy wyszedł ze sklepu, w miejscu, gdzie przed chwilą stał rower, znalazł karteczkę: "Pościg zbyteczny. Ryszard Szurkowski".
Nad jeziorem ktoś pyta wędkarza:
- Biorą?
- Tak. Wczoraj rower, dzisiaj buty.
- Kaziu, nie pij wody z kałuży, przecież tam żyje mnóstwo bakterii!
- Już nie, przejechałem przez nie kilka razy rowerem!
Hipopotam odpoczywa sobie w błotku. Leży tak już trzeci dzień. To troszkę
pośpi, to przewróci się z boku na bok.
Dookoła niego jeździ synek na rowerku. W pewnym momencie zatrzymuje się i
podbiega z płaczem:
"Tatusiu, tatusi, rowerek mi się zepsuł. Napraw go!!"
Hipopotam burczy:
"No tak... weź teraz rzuć wszystko i naprawiaj mu rowerek!!"
Przychodzi dzieciak do matki i pyta:
- Mamo, ja jestem Cyganem czy Żydem?
- Oczywiście jesteś Cyganem, tak jak ja!
Idzie do ojca i pyta:
- Tato, ja jestem Cyganem czy Żydem?
- Oczywiście, że jesteś Żydem tak jak ja, ale dlaczego pytasz?
- Bo mój kolega ma rower do sprzedania i nie wiem, czy się z nim targować czy mu ten rower ukraść.
Mama pyta Jasia:
- Jasiu, skad masz ten rower?
- Kazio mi go dal.
- Tak? - dziwi sie mama - A co mowil, jak ci go dawal?
- Nic nie mowil. Ale strasznie plakal...
Wiejska babcia idąc drogą zobaczyła niedźwiedzia jadącego na rowerze. Krzyczy:
- Ooo! Cyrk przyjechał!
Niedźwiedź zdziwiony:
- Jaki cyrk? Jadę do kumpla na ryby!
Mały Jasio po raz pierwszy w życiu poszedł z mamą do cyrku. Z ciekawością ogląda popisy akrobatów jeżdżących na jednokołowym rowerze. Po występie pyta mamę:
- Czy jak oni się kiedyś dorobią na tych występach, to kupią sobie normalny, dwukołowy rower?
Roztargniony profesor został potrącony przez rowerzystę.
- Czy nie słyszał pan, jak dzwoniłem?!- złości się rowerzysta.
- Owszem, słyszałem, ale myślałem, że to telefon...
Jedzie pomalu chlop furmanka z sianem kolo autostrady. Nagle wyprzedza go
rowerzysta bez glowy. Jedzie jeszcze kawalek i znowu wyprzedza go
rowerzysta bez glowy. Powtarza sie to pare razy, az w koncu
chlop wola do baby:
- Miecka! Wez no wrzuc kose gdzies na góre...
Asfaltową szosą biegnie facet w sportowym kostiumie i kolarskiej czapeczce, przez piersi mając skrzyżowane dwie dętki rowerowe. Na polu widzi żniwiarza:
- Panie, czy to tędy biegnie trasa wyścigu dookoła Polski?
- Tak. Ale czemu nie ma pan roweru?
- Roweru?... Cholera, od początku wiedziałem, że czegoś zapomniałem!!!
Jedzie facet super mercedesem i dogania rowerzystę. Postanowił mu pokazać, jak fantastyczne ma auto, dodał gazu, na liczniku 120 km/h i bardzo blisko go wyprzedził. Po chwili patrzy ze zdziwieniem, a rowerzysta go dogania i... wyprzedza. Facet wkurzył się, dodał gazu, na liczniku 160 km/h i ponownie wyprzedza rowerzystę. Ten po chwili znów go dogania i wyprzedza. Facet w mercedesie znowu na gaz i wyprzedza rowerzystę z prędkością 200 km/h. Po chwili rowerzysta po raz trzeci go dogania i wyprzedza. Facet dogonił mercedesem rowerzystę, zatrzymał go i pyta:
- Co to za rower? Ja mam ekstra auto, jadę 200, a Ty mnie wyprzedzasz...
- To nie rower taki dobry, tylko szelka od spodenek zahaczyła mi się o lusterko w samochodzie...
Z domu wariatów uciekło na rowerach dwóch pacjentów. Po pewnym czasie jeden zatrzymuje się i spuszcza z tylnego koła powietrze.
- Co robisz? - pyta ten drugi.
- Mam za wysoko siodełko, więc w ten sposób go obniżam - odpowiada pierwszy, na co ten drugi wymontowuje kierownicę oraz sztycę z siodełkiem i montuje je na odwrót: kierownicę na miejscu sztycy z siodełkiem, a sztycę z siodełkiem na miejscu kierownicy.
- A co Ty robisz? - pyta drugiego pierwszy.
- Wracam, z wariatem nie jadę! - odpowiada drugi.
Dwóch wariatów ucieka w nocy na motorze, z przeciwka jedzie ciężarówka na światłach. Jeden mówi do drugiego:
- Wal między te dwa rowery.
- Marysiu, w jaki sposób tak szybko wróciłaś do domu z miasta? - pyta mąż żonę.
- Franek wracał z miasta na rowerze, więc podwiózł mnie na ramie - odpowiada żona.
- Aha, na ramie... Zaraz, zaraz, przecież on ma damkę ... - zastanawia się mąż.
Przychodzi facet do rowerowego, ogląda części, rowery, zatrzymuje się przy ramie za 1000 zł i patrzy. Za chwilę odwraca się do sprzedawcy i stanowczo pyta:
- Czy ta rama jest cieniowana?
- Taaak, nie widzi pan. O, tu przechodzi z czerwonego w niebieski...
- Proszę pani! Pani pies goni jakiegoś faceta na rowerze!
- Niemożliwe! Mój pies nie umie jeździć na rowerze.
- Ktoś mi ukradł rower - skarży się pastorowi ksiądz.
- Wiem, jak go możesz odzyskać. Jutro w czasie mszy wymień dziesięć przykazań - kiedy dojdziesz do "nie kradnij", jeden z parafian na pewno się zaczerwieni.
W poniedziałek pastor spotyka się z księdzem i pyta:
- Czy sprawa z rowerem się wyjaśniła?
- Tak, zrobiłem, jak mi poradziłeś, i kiedy doszedłem do "nie cudzołóż", przypomniałem sobie, gdzie go postawiłem...
Piętnastoletni chłopak był w lesie i widział, jak przyjechał samochód i wysiedli facet i dziewczyna. Facet mówi do dziewczyny:
- No, złotko, teraz cnotka albo piechotka.
Dziewczyna odpowiedziała:
- Piechotka.
Facet wsiadł do auta i odjechał. Dziewczyna poszła piechotą. Chłopak też przygadał sobie dziewczynę, ale nie miał auta. Wziął ja na ramę roweru, przywiózł do lasu i mówi:
- No, złotko, teraz cnotka albo piechotka.
- Cnotka - mówi dziewczyna.
Chłopak zastanowił się chwilę i mówi:
- No to weź rower, a ja pójdę piechotą.
Jaś rozmawiał ze swoją mamą i poprosił ją o nowy rower. Mama zdecydowała, że dobrze by było, aby Jaś zastanowił się nad sobą i powiedziała:
- Dobrze, Jasiu, ale my nie mamy pieniędzy, aby Ci kupić to, co chcesz. Może napiszesz list do Jezuska i poprosisz go o rower?
Chłopiec postanowił napisać list:
"Kochany Jezusie: Byłem bardzo grzeczny w tym roku i chciałbym dostać rower. Twój przyjaciel Jaś".
Po chwili zastanowienia zdał sobie jednak sprawę, że Jezus dobrze wie, jaki on był naprawdę. Podarł list i spróbował jeszcze raz:
"Kochany Jezusie: W tym roku dobrze się sprawowałem i chciałbym dostać rower. Z wyrazami szczerości Jaś".
No tak... ale Jaś dalej wiedział, że nie był do końca szczery.
Podarł list i spróbował ponownie:
"Kochany Jezusie: Sądzę, że byłem grzeczny w tym roku. Mogę dostać rower? - Jaś".
I właśnie wtedy Jaś spojrzał w głąb swej duszy, czyli zrobił to, o co chodziło jego mamie od samego początku. Doskonale wiedział, że napsocił wiele razy i na nic nie zasługiwał. Zgniótł list, wyrzucił do śmieci i poszedł na dwór. Chodził przygnębiony bez celu myśląc o tym jaki był dla swoich rodziców. Był zdruzgotany. I nagle znalazł się przed drzwiami kościoła. Wszedł, uklęknął i zaczął rozmyślać. W końcu podniósł się, skierował się do wyjścia patrząc na obrazy wiszące na ścianach... Nagle złapał świętą figurkę i wybiegł z kościoła. Poszedł do domu, schował świętą pod łóżkiem i napisał następujący list:
"Jezusie! Mam Twoją matkę. Jeśli chcesz ja jeszcze raz zobaczyć daj mi rower. Podpis: Ty już wiesz kim jestem."
Trzy kobiety rozmawiają, która z nich przeżyła mocniejszy ból. Mówi pierwsza:
- Kiedyś wylał mi się wrzątek na nogi, oj, jak to strasznie bolało.
- Rodzenie dziecka, to dopiero jest ból - mówi druga.
- To jeszcze nic - mówi trzecia - jak kiedyś jechałam na rowerze i mi się lewa pierś wkręciła między szprychy, to z bólu dzwonek odgryzłam.
Armia Polska postanowiła stworzyć w czasie wojny w kraju partyzantkę. Zgłosiło się paru ochotników. Na przeszkoleniu generał tłumaczy im, co mają robić:
- Wsadzimy was do samolotu, polecicie nad kraj, 3 minuty od granicy wyskoczycie ze spadochronem. Pociągniecie za prawą rączkę. Jeśli spadochron zawiedzie, to za lewą. Wylądujecie koło rzeki, tam w krzakach będzie rower, pod siodełkiem pistolet i mapa. Tak dotrzecie do oddziału.
Stefan był odważnym chłopem, zgłosił się jak na prawdziwego patriotę przystało. Leci samolotem, skoczył 3 minuty od granicy jak pan generał przykazał. Spadając chwyta za prawą rączkę - nic, za lewą - dalej nic. Skonsternowany mruczy pod nosem:
- Kurde, jak i tego roweru w krzakach nie będzie, to mam gdzieś taką partyzantkę!
Baca łapie okazję na drodze, wreszcie udaje mu się złapać przejeżdżającego Mercedesa. Wsiada i jadą, ale po kilku kilometrach jakoś tak nudno się zrobiło, więc baca się pyta:
- A co to panocku, za znacek z psodu?
- To? - mówi kierowca pokazując na znaczek mercedesa - To taki celownik, jak kogoś złapię w ten celownik, to już na pewno go trafię.
- Aha!?
Po kilku kilometrach patrzą, a tu drogą jedzie jakiś facet na rowerze. Baca mówi:
- A weźcie, panocku, tego cłowieka w ten celownik...
Kierowca skręcił i faktycznie rowerzysta znalazł się "w celowniku", ale ponieważ kierowca nie chciał iść do więzienia, to w ostatniej chwili skręcił, aby nie trafić rowerzysty, chwilę potem baca się odzywa:
- Iiiii, kiepski ten pański celownik, gdybym nie otworzył drzwi to byśmy go nie trafili...
Pytają bacę:
- Czy te trzy dziewczynki są twoimi córkami?
Baca:
- Ano...
- Ale one urodziły się tego samego dnia?!
- Ano...
- W odstępach piętnastominutowych!!!
- No to co?! Ja mom rower...
Z murów:
Kobieta bez mężczyzny to jak ryba bez roweru.
Kumpel jest szczęśliwym posiadaczem Rovera 121 (to takie zgrabne toczydełko). No i owemu koledze wraz z trzema innymi się bardzo śpieszyło na wesele kuzyna gdzie miał być drużbą (oczywiście złote krążki miał przy sobie). Ciął 110 przez teren zabudowany no i jak zawsze w takich sytuacjach panowie nudziarze ciemnoniebiescy zawinęli suszarką kumpla.
Akurat pan niebieski był skory do żartów, podchodzi do niego i wali tekstem:
- Oooo nie za szybko się jechało panie kierowco???
Na to on wkurzony:
- Masz pan tu dokumenty i wypisuj mandat, jestem drużbą na ślubie, a ślub za 10 minut.
Policjancik:
- Ale panie kierowco przekroczył pan dozwoloną prędkość o 60 kilometrów, to co najmniej 500 złotych będzie.
Na to kumpel:
- Dobra panie, nieważne, wypisuj pan.
Policjant coś tam naskrobał, pomarudził i oddał dokumenciki.
Kumple szczęśliwie dojechali na weselicho, krążki rozdane, ryż posypany, znalazło się trochę czasu na uporządkowanie dokumentów, wiec kumpel wziął papierzyska i zaczął sprawdzać. Prawko jest, dowód jest, OC jest, ale mandatu brak. Przetrzepał wszystkie papierzyska, ale mandatu brak. Więc żeby nie narobić sobie bigosu pojechał jeszcze w ten sam dzień na posterunek żeby wyjaśnić sprawę. Dojechali w tym samym składzie co poprzednio. No i kumpel zagaduje do oficera dyżurnego:
- Panie władzo, mam taki problem. Dziś rano dostałem mandat, ale mi zaginął, a nie chcę mieć kłopotów później więc zawiadamiam.
Na to oficer:
- A pamięta pan nazwisko funkcjonariusza, który to wystawiał??
- Nie panie władzo, ale mogę powiedzieć gdzie i kiedy to było. Było to dzisiaj o 10 rano na Hutniczej koło FORDa.
Na to oficerek:
- Okay sprawdzam... dobra już wiem kto, już się z nim łączę.
No i w tym momencie oficerek wziął jakąś gruchę i zaczął do niej gadać:
- Cześć Józek, przyszedł tu facio co mówi że dostał dzisiaj mandat i go zgubił.
Na to Józek
- A jakim samochodem jechał
więc teraz pytanko do kumpla:
- Obywatelu jakim samochodem pan się poruszał?
no to kumpel zgodnie z prawdą:
- Rover panie władzo
Na to oficerek dyżurny do Józka:
- Rowerzysta.
Kumple się porozkładali ze śmiechu, a oficerek się pyta pozostałych trzech;
- A wy to kto?
A na to koledzy:
- My z tym panem jechaliśmy w momencie kiedy mandat dostał.
A na to dyżurny:
- Co??? we 3 na rowerze???
- Nooo... i do tego 110 w zabudowanym