Szykowny rowerzysta nie założy kolarek z błyszczącej lycry ani żółtej koszulki lidera. Tutaj chodzi o coś więcej. By jeździć godnie, by dobrze się ubrać i dopasować strój do swojego roweru - najczęściej miejskiego, holenderki lub starych, klekoczących polskich modeli. W polskich miastach zapanowała moda na Cycle Chic.
Od kilku lat rowerzystów na tradycyjnych, często jeszcze komunijnych "góralach" coraz częściej wyprzedzają czy wręcz wypierają osoby, dla których rower jest niejako uzupełnieniem modnego i eleganckiego wizerunku. Zjawisko to nie wzięło się znikąd: istniało, ale dotąd niezdefiniowane, nienazwane. W XIX w., czyli u zarania dziejów roweru, cykliści nosili się mało praktycznie, ale bardzo elegancko, a rowerzystki, którym nie wypadało pokazać nawet kostek u nóg, jeździły, rzecz jasna, w długich sukniach. Historię ubioru rowerzystów od 1817 r. do początków XX w. można prześledzić na stronie holenderskiego Narodowego Muzeum Rowerów.
Pojęcie "cycle chic" zdefiniował w 2006 r. duński fotograf i filmowiec Mikael Colville-Andersen. Jest ono grą słów, gdzie "chic" oznacza szyk, a "chick" dziewczynę. Z czasem termin ten objął także mężczyzn.