Jan Płachta urodził się rok przed utworzeniem swej ukochanej Sandecji i marzy, by doczekać jej spotkań w ekstraklasie
Co robić, by w zdrowiu przeżyć sto lat? A skąd mnie o tym wiedzieć? Nigdy nad tym nie myślałem. Wyrosłem w biedzie, do głodu przywykłem, a jako dziecko na służbę do bogatego państwa z rodzinnej Siennej chodziłem siedem kilometrów boso po śniegu. Może to mnie tak zahartowało - mówi sądeczanin Jan Płachta, prawdopodobnie najstarszy na świecie kibic.
Do niedawna na ligowe rozgrywki piłkarzy jechał na rowerze przez całe miasto. Teraz trochę niedomaga. Na stadion wozi go taksówką prawnuk, a rachunek płaci Sandecja.
9 lutego obchodził 101. urodziny, a mecze piłkarskiej drużyny pamięta jeszcze z przedwojennych czasów. Odbywały się na od dawna nieistniejącym stadionie na Błoniach, za ówczesnymi warsztatami kolejowymi. Pierwsza wyprawa na prawdziwe zawody przypadła na rok 1935. Szczegółów nie pamięta, tylko tyle, że grali z jakąś sławną węgierską drużyną. Chyba przegrali, ale mniejsza z tym. Ważne, że oczarowała go atmosfera panująca na trybunach. Siedział przecież jak równy z równym obok eleganckich panów w garniturach, pań w wyjściowych strojach. Stadion odświętnie udekorowany, przemówienia, orkiestra. No i doping: "San-de-cja!, San-de-cja!".