- Z górki pedałować nie muszę i pod górkę też nie - opowiada pan Antoni z Pabianic, konstruktor pierwszego na świecie roweru o napędzie hybrydowym, który sam się ładuje. A to tylko jeden z wynalazków pana Antoniego...
Elektryczne rowery hybrydowe, czyli takie, które posiadają dwa alternatywne i niezależne napędy, nie są w świecie niczym nowym. Jeden z takich wehikułów prezentowany jest na portalu internetowym www.trendz.pl, opisującym najnowsze trendy w modzie. Pojazd ma napęd nożno-elektryczny i ma być marzeniem "zagorzałych ekologów".
Niestety, do końca ekologiczny nie jest. Bo rozładowany akumulator w rowerze, jak każdy, w końcu trzeba będzie podłączyć do prądu. Prąd pochodzi z elektrowni, która wytwarza energię, spalając węgiel i zanieczyszczając atmosferę. - Mój rower jest lepszy, bo ekologiczny w stu procentach - chwali się Antoni Angiel z Pabianic, który wymyślił pierwszy na świecie samoładujący się rower o napędzie hybrydowym, naprawdę ekologiczny.
Z wykształcenia ślusarz, z zamiłowania fizyk i matematyk. Pan Antoni sam siebie nazywa "człowiekiem od wszystkiego". Z małej piwnicy na jednym z pabianickich podwórek wyciąga rower i prezentuje możliwości pojazdu.
Na pierwszy rzut oka rower nie różni się bardzo od innych tego typu. Wydaje się tylko nieco bardziej "wyposażony". Nie jest też o wiele cięższy od zwykłego roweru. Dopiero po chwili można zauważyć poprzyczepiane do wehikułu puszki i kabelki.
Do tylnego koła pojazdu przyczepiono pasek klinowy, a do kierownicy przy rączce niewielki przycisk, który uruchamia mały silniczek umieszczony w aluminiowej skrzynce na bagażniku roweru. Silnik porusza paskiem klinowym, który kręci tylnym kołem i popycha rower do przodu. Silnik czerpie energię z umieszczonego obok niego niewielkiego akumulatora. Jak zapewnia pan Angiel, na naładowanym akumulatorze można przejechać nawet kilkanaście kilometrów. I najważniejsze - w odróżnieniu od innych akumulatorów nie musimy się obawiać, że zabraknie nam prądu. Bo ten akumulator ładuje się sam. Jak to możliwe?