Cieszyńscy policjanci namawiają rowerzystów do jazdy w kaskach. — Dzięki nim można uniknąć wielu tragedii — tłumaczą.
Na Słowacji poza terenem zabudowanym każdy ma obowiązek jeżdżenia na rowerze w kasku, a w mieście muszą go zakładać dzieci do lat 15. W Czechach aż do osiągnięcia pełnoletności wszyscy rowerzyści jeżdżą w kaskach, dotyczy to nawet ścieżek rowerowych. W Polsce nie ma takiego nakazu. Dlatego cieszyńscy policjanci rozpoczęli akcję propagowania jazdy w kasku. Zwracają uwagę i namawiają rowerzystów do jazdy w kaskach. Tłumaczą, że dzięki nim można uniknąć wielu tragedii. Przykład: niedawno pod ustrońską Równicą zginęła rowerzystka. Dziewczyna uderzyła głową o kamień, jechała bez kasku.
— Wprowadzenie takiego obowiązku to bardzo dobry pomysł, zwłaszcza w przypadku dzieci i młodzieży — mówi Ireneusz Korzonek, zastępca naczelnika sekcji ruchu drogowego cieszyńskiej Komendy Powiatowej Policji.
Podobne uważa wielu rowerzystów. Modne jest ostatnio wożenie dzieci, nawet niemowlaków, w specjalnych, montowanych z tyłu roweru fotelikach. — Ludzie są bez wyobraźni! Wystarczy, że rower się wywróci, a dziecko uderzy głową o asfalt — mówi Mirosław Kubiczek, bielszczanin, który jest zapalonym rowerzystą. I zawsze jeździ w kasku. — Wbrew pozorom to bardzo ważne, zwłaszcza na zwykłej asfaltowej drodze dla samochodów. Na górskich trudnych trasach rowerzysta jest cały czas skupiony. A prosta droga usypia czujność, łatwo o wypadek — dodaje.