Spóźniające się tramwaje i autobusy, wielogodzinne powroty do domu - w tym roku zima znów zaskoczyła drogowców. - Rozwiązanie? Przesiąść na rower - odpowiadają łódzcy niezmotoryzowani.
Środek dnia w centrum miasta. Po ulicach przemykają zmarznięci przechodnie, przy krawężnikach piętrzą się góry śniegu. Trudno w to uwierzyć, ale na chodnikach i ścieżkach nie brak rowerzystów. - Podróżuję tak przez całą zimę, ale ze ścieżek rowerowych nie korzystam. Są niebezpieczne - mówi Muflon, którego spotykam na ul. Piotrkowskiej. Jest kurierem i spieszy się, aby dostarczyć paczkę. - Więcej rowerzystów na drogi! - rzuca na odchodne. Na rogu Piotrkowskiej i Piłsudskiego przy rikszy stoi Rafał. Podmuchuje w dłonie, próbując je ogrzać. - Wczoraj z ul. Narutowicza jechałem tutaj 40 minut. Nie ma klientów, praca nie ma sensu - narzeka. Obok przejeżdża pługopiaskarka, obsypując nas śniegiem od góry do dołu. - Niedawno podobna się tu zepsuła - mówi rikszarz.