Jazda do Płocka? Nie ma sprawy! Trzy godziny wolnego pedałowania i jest na miejscu. Do Warszawy też jeździ na rowerze. Dla włocławianki Beaty Tulimowskiej to żaden wyczyn, zwłaszcza po ultramaratonie Bałtyk-Bieszczady Tour.
Z ultramaratonu "Bałtyk-Bieszczady Tour” 46-letnia Beata Tulimowska wróciła z tarczą. Start w Świnoujściu, meta - w Ustrzykach Dolnych. 1008 kilometrów na rowerze. I dystans do pokonania w czasie 72 godzin. Tylko jedna przerwa, na siedemsetnym kilometrze, na dwugodzinny sen. Beata Tulimowska była jedyną kobietą w tej edycji ultramaratonu. Na starcie wyścigu w Świnoujściu stanęło 85 uczestników - 84 panów i ona. Wyścig ukończyło 73 zawodników, w tym włocławianka. Czy miała fory? - Trochę tak - przyznaje. - Panowie pozwalali, żebym trzymała się koła. Nie musiałam wychodzić na zmiany.