Na Śląsku na razie nie można kupić "ostrego koła". Trzeba je sobie złożyć samemu - części są dostępne w sklepach internetowych. Ale moda na tego typu sprzęt zyskuje coraz więcej zwolenników.
Zaczęło się w San Francisco sześć, siedem lat temu. Tamtejsi kurierzy potrzebowali roweru lekkiego, zwrotnego i szybkiego. Zaczęli więc używać tzw. ostrego koła, czyli roweru, który może jeździć do przodu i do tyłu, ma tylko jedno przełożenie, a piasta jest na sztywno połączona z pedałami. Ten rodzaj napędu był dotąd charakterystyczny dla sportowych rowerów torowych i wprowadzenie go do miasta było sporą odwagą. Taki rower musi być bowiem odporny na miejskie przeszkody: krawężniki, schody, dziury w drodze. W dodatku w najbardziej ekstremalnej wersji pozbawiony jest hamulców. Żeby się zatrzymać, trzeba mieć silne mięśnie i umieć wprowadzić koło w kontrolowany poślizg. A przede wszystkim trzeba przewidywać, co się za chwilę może wydarzyć na drodze, bo zahamowanie na kilku metrach jest praktycznie niemożliwe.