W ubiegłym roku szumnie zapowiadano utworzenie pierwszej w kraju samoobsługowej wypożyczalni rowerów w Tczewie, ale po ulicach miasta nie jeździ jeszcze ani jeden publiczny bicykl. Co więcej, nie przybyło dla nich zbyt wielu ścieżek. Tymczasem mieszkańcy grodu Sambora nie mogą się doczekać, kiedy wejdzie w życie nowatorskie rozwiązanie.
- Bardzo chętnie skorzystałabym z córką z takiej wypożyczalni - przyznaje Dorota Spieck z Tczewa, mama 8-letniej Sandry. - Nie zawsze ma się pod ręką swój rower, a takim sposobem można łatwo i sprawnie przemieścić się po mieście.
Urzędnicy z ratusza, którzy odpowiadają za wprowadzenie systemu jednośladów publicznych, tłumaczą, że rowery byłyby w Tczewie już dawno, gdyby nie splot pewnych wydarzeń. Na początku poprosili niemiecką firmę o obliczenie, ile kosztowałaby taka wypożyczalnia i niezbędna do tego infrastruktura. Okazało się jednak, że oferta naszych zachodnich sąsiadów całkowicie nie rozwiązałaby sprawy z uwagi na brak zaplecza warsztatowego oraz środków transportu, którymi można byłoby przewozić i dostawiać jednoślady w wyznaczone miejsca. Dlatego zdecydowano się poczekać. W taki sposób trafiono na propozycję francuską, która nie tylko zakłada kompleksową realizację zadania, ale i lepsze rowery.