Krakowscy ratownicy medyczni z fundacji R2, którzy podczas ubiegłych akacji pełnili dyżury na rowerach i motocyklu w centrum miasta, mają poważne problemy. Czy uda im się wyruszyć również w tym roku?
- Bardzo tego chcemy - przekonuje Mikołaj Spodaryk, wiceprezes zarządu R2. Nie ukrywa jednak, że bez wsparcia władz miasta mogą sobie nie poradzić. A mieli być wsparciem podczas sezonu turystycznego i Euro 2012. W zatłoczonym centrum Krakowa ratownik na rowerze jest nieoceniony. W kilka minut dotrze na miejsce wypadku, o wiele szybciej niż karetka. To właśnie on ratuje życie ofiarom, zanim ambulans z lekarzem przepchnie się przez korki. Dlatego urzędnicy miejscy na początku przyklasnęli idei R2. W ub. roku kupili dla nich cztery rowery, użyczyli czterech defibrylatorów. To jednak za mało.