W niedzielę w Warszawie odbędzie się pokaz slajdów z podroży rowerowej do Maroko. Impreza odbędzie się na wielkim ekranie kinowym w kinie Wisła w Warszawie www.kino.waw.pl »5 grudnia w niedzielę o godzinie 12.15
"Pobudka o 7.30. Słońce zaczęło dopiero niemrawo gładzić szczyty wzniesień. Szybkie śniadanko, kisielek, herbatka. Słoneczko wyszło w pełnej krasie. Namiot schnie z rosy. My najedzeni składamy powoli obóz, by ruszyć dalej w nieznane. Nieznane to miasto Taourirt. Po drodze jechaliśmy nad sztuczne jezioro z elektrownią - Barrage Muhammad V. Wokoło puste przestrzenie poprzecinane niestety drutami wysokiego napięcia. Wszędzie są suche koryta rzek i potoków i dość sporo domostw Berberów. Udało nam się też odwiedzić szkołę. Na powitanie dzieci wyrecytowały arabskie powitanie, z którego zrozumieliśmy tylko koniec. Czyli Allah jest wielki. Dzieci recytowały te słowa z wielką pasją. Najważniejsze jednak jest to, że w Maroku jest kładziony nacisk na edukacje już od najmłodszych lat. Widać także inwestycje typu prąd czy woda. Młody król Muhammad VI jest mądrym władcą. Inwestuje w przyszłość kraju. Od jeziora Muhammad V do krzyżówki dostaliśmy dość dobrze w kość. 38st i wyrypa pod górę. Ciężej miałem tylko w Kirgizji. Ale daliśmy radę. Okrążając jezioro dotarliśmy wykończeni na krzyżówkę z drogą N6. Wykończeni gorącem dotarliśmy do lokalu, gdzie wypiliśmy po butelce coli i zjedli ciasteczka. To dało nam kopa na następne 30 km. W końcu dotarliśmy do miasteczka Taourit, gdzie nocujemy w miejscowym hotelu. Pokój 2osobowy kosztuje 80 dirhamów, czyli 7 zł. Pokój pozostawia sporo do życzenia. Mamy na szczęście swoje śpiwory. Po kąpieli w zimnej wodzie (uff, sama przyjemność) idziemy w poszukiwaniu jedzenia i składnika do marococoli. Kolacje jemy w knajpce za rogiem. Za 3 szaszłyki, 2 herbaty, wodę, warzywa zapłaciliśmy 53 dirhamy. Stół został przykryty chustami z papieru białego. Jedzenie świetne i smaczne"