III Pętla Karkonosko-Izerska za nami. Bezapelacyjnym zwycięzcą imprezy został przygotowujący się do startu w Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie – Marek Galiński, który ostrzył sobie zęby na rekord wjazdu na Przełęcz Karkonoską. Dwudniowy wyścig zgromadził na starcie ponad stu miłośników ścigania na jednośladach.
Pomysł na Pętlę Karkonosko-Izerską zrodził się trzy lata temu w głowie Cezarego Zamany – w przeszłości znanego szosowca, obecnie propagatora aktywnego spędzania czasu, rzecz jasna na rowerze. Mimo, że historia Pętli nie jest jeszcze zbyt długa przeszła ona widoczną metamorfozę. Początkowo zawody trwały tylko jeden dzień, rok temu były już dłuższe, ale zawodnicy pierwszego dnia jechali tylko jeden odcinek – indywidualną jazdę na czas. Tym razem Pętla była rekordowa i to z kilku powodów. Przez dwa dni rywalizacji kolarze przejechali blisko 250 kilometrów! Suma przewyższeń na trasie wynosiła 3000 metrów! Trasa wyścigu podzielona została na 13 etapów. Siedem z nich miało charakter wolnych przejazdów. Sześć to już ostre ściganie, liczące się do klasyfikacji generalnej Pętli. OS-y i „dojazdówki” bardziej kojarzą się kibicom z rajdami samochodowymi niż z wyścigami rowerowymi. Cezary Zamana postanowił powalczyć z tym stereotypem, a efekt przeszedł chyba nawet jego wyobrażenia. Ta forma naprawdę świetnie się sprawdza – szczególnie w przypadku amatorów, którym łatwiej jest pokonać trasę całego wyścigu. Odcinki specjalne wyniosły w sumie około 130 kilometrów, pozostały dystans to właśnie wolne przejazdy, które dawały możliwość, choć krótkiego odpoczynku przed kolejną próbą czasową. Na końcu każdego etapu czekały na zawodników bufety z napojami i jedzeniem, co także miało pomóc pełnym wigoru uczestnikom w pokonaniu trudów wyścigu. Warto nadmienić, że OS-y były oczywiście zabezpieczone przez policję i straż pożarną i odbywały się na zamkniętych dla ruchu drogach. Wolne przejazdy to z kolei jazda w zgodzie z przepisami o ruchu drogowym na otwartych odcinkach dróg. Takie rozwiązanie było z całą pewnością korzystniejsze dla mieszkańców okolicznych miejscowości i wczasowiczów, którzy nie powinni narzekać na zbyt duże ograniczenia w związku z zawodami.
III Pętla Karkonosko-Izerska rozpoczęła się w sobotę punktualnie o 10:00 w jeleniogórskich Cieplicach. Barwny kolarski korowód ruszył spokojnie w kierunku Piechowic, gdzie rozpocząć miał się pierwszy tegoroczny OS. Stamtąd trasa prowadziła do Świeradowa Zdroju. Zwyciężył murowany faworyt – Marek Galiński. Kolejne miejscowości, które gościły kolarzy to Gryfów Śląski, Czerniawa, Mirsk i Wojcieszyce. Szczególnie miło przyjęto zawodników w Gryfowie i Mirsku. Burmistrzowie tych miejscowości przygotowali dla kolarzy jagodzianki i ciasta – smakowały wybornie, szczególnie po takim wysiłku. Mirsk należy wyróżnić jeszcze z jednej przyczyny. W Czerniawie, gdzie kończył się etap z Gryfowa Śląskiego bardzo mocno padało, spadła temperatura. W Mirsku działano błyskawicznie. Kiedy za kilkanaście minut przemoczony peleton dotarł do tego miasta czekały już nań termosy z gorącą herbatą i kawą. To się nazywa błyskawiczne działanie! Pierwszy dzień imprezy zakończono w Cieplicach.
Teraz zawodnicy mieli kilka godzin na odpoczynek. Tego dnia przejechali ponad 140 kilometrów, ale dopiero w niedzielę czekało na nich najgorsze: morderczy podjazd na Przełęcz Kowarską, a potem walka z Przełęczą Karkonoską – jednym z najtrudniejszych podjazdów w kraju.
Początek drugiego dnia rywalizacji zaplanowano w malowniczo położonych Borowicach. Kolarze na rozgrzewkę przejechali do Łomnicy. Tam w pobliżu pięknie odrestaurowanego pałacu ruszał pierwszy tego dnia OS. Na zwiedzanie pałacu czasu oczywiście nie było. Przed kolarzami pierwszy tego dnia podjazd – na wspomnianą Przełęcz Kowarską. Pogoda przypominała bardziej tą znaną z Vuelta a Espana. Z nieba lał się istny żar. Pot lał się strumieniami. Zawodnicy byli straszliwie zmęczeni, niektórzy poddawali w wątpliwość chęć dalszej jazdy, ale za kilka minut zrezygnowanie ustępowało miejsca woli walki i wszyscy po szybkim posiłku zjeżdżali z Przełęczy w stronę Karpacza. Tam odbył się najkrótszy, bo ledwie trzykilometrowy etap Pętli. Przejazd z Dolnego do Górnego Karpacza, był ostatnią rozgrzewką przed Przełęczą Karkonoską. Peleton ruszył na walkę iście piekielnym podjazdem punktualnie o 15 z Podgórzyna. Na 10-kilometrowej trasie suma przewyższeń wynosiła ponad 800 metrów! Do pobicia rekordu trasy szykował się Marek Galiński. Do pobicia był czas, znanego chyba wszystkim miłośnikom kolarstwa, Dariusza Baronowskiego – 35’23”. Grupa bardzo szybko się rozerwała, a Galiński pognał do przodu. Jechał niesamowicie. Nikt nie był w stanie utrzymać tempa naszego olimpijczyka. Jechał równo, mocno. Z kilometra na kilometr stawało się jasne, że dotychczasowy rekord jest zagrożony. Trzy kilometry przed metą zaczął najgorszy fragment podjazdu. Z samochodu prowadzącego Galińskigo na szczyt raz po raz krzyczano: „Dawaj Marek, dawaj!”. Galiński nie zwalniał, a kiedy po chwili nieco się wywłaszczyło jeszcze przyspieszył. Wydawało się, że nogach ma dynamit. Na szczyt wpadł na długo przed kolejnymi zawodnikami. Czas? Oczywiście rekordowy! Od niedzieli 6 lipca 2008 rekord wjazdu na Przełęcz Karkonoską wynosi 34’28”! Nagrodą za pobicie rekordu zgodnie z zapewnieniami organizatorów był szosowy OLSH Alin, ufundowany przez sponsora Pętli – firmę OLSH. Umordowani zawodnicy długo jeszcze walczyli z kilkukilometrowym podjazdem. Niektórzy do mety dochodzili prowadząc rower, ale zdecydowana większość zobaczywszy linię zwiastującą koniec wyścigu wskakiwała na rower, aby ostatnich metrów nie pokonywać pieszo. Wynagrodzeniem za trud były niesamowite, zapierające dech w piersiach widoki i brawa od licznych na górze turystów. Teraz trzeba było jedynie zjechać do Borowic, co jednak nie było wcale takie proste – należało zachować szczególną ostrożność. Brawura podczas zjazdu z Przełęczy Karkonoskiej mogła przynieść opłakane skutki. Oczywiście wszyscy bez problemów dotarli na dekorację najlepszych zawodników. Dwudniowe zawody ukończyły trzy zawodniczki i 121 zawodników. Startujących było jednak więcej, bo cześć zawodników zdecydowała się na start jedynie podczas jednego dnia imprezy.
Pętla Karkonosko-Izerska to duże przedsięwzięcie organizacyjne i logistyczne. Bez pomocy władz lokalnych, zaangażowania policji, straży pożarnej i służb ratunkowych dwudniowe święto szosowego ścigania nie mogłoby się odbyć. IV Pętla za rok, do pobicia wyśrubowany przez Marka Galijskiego rekord, ale z całą pewnością nie zabraknie i innych atrakcji, o które zadba Cezary Zamana. Teraz jednak głowę znakomitego kolarza zaprząta inna myśl. Przecież już w sierpniu (15-17.08) w Ełku odbędzie się Gwiazda Mazurska – trzydniowa impreza w rodzinnych stronach Zamany już teraz zapowiada się bardzo ciekawie. Wzniesienia na Mazurach „Garbatych”, stare mazurskie drogi, odcinki szutru, bruku, szlaki poprowadzone liniami brzegowymi jezior. To wszystko już za nieco ponad miesiąc. W Karkonoszach spotkamy się za rok.
Patryk Serwański
Więcej informacji oraz zdjęcia na http://www.MazoviaMTB.pl/petla »