- Nasi urzędnicy muszą zrozumieć, że od tempa wprowadzania ułatwień dla rowerzystów zależy jakość życia wszystkich poznaniaków - mówi Ryszard Rakower, prezes Sekcji Rowerzystów Miejskich Kilkudziesięciu działaczy rowerowych z największych miast Polski pojechało do Berlina i Holandii podglądać rozwiązania dla cyklistów. Wyjazd zorganizowała ogólnopolska sieć Miasta dla Rowerów. Poznań reprezentował m.in. Ryszard Rakower, prezes Sekcji Rowerzystów Miejskich.
Ryszard Rakower: Zdecydowanie! W Berlinie mają w miarę kompletną sieć dróg rowerowych, strefy "tempo 30", obejmują aż dwie trzecie ulic. Przy takim ograniczeniu prędkości nie trzeba wydzielonych dróg dla rowerzystów. Berlin dopuścił też na wielu jednokierunkowych ulicach ruch rowerowy pod prąd. Na skrzyżowaniach rowerzyści wjeżdżają na jezdnię, przejeżdżają na tej samej zmianie świateł, co samochody. To bardzo wygodne.
Zdarzają się tam jeszcze niewygodne drogi rowerowe, np. z kostki brukowej?
- Kilkanaście lat temu w Berlinie standardem były wąskie drogi z kostki, podobne do tej z ul. Szamarzewskiego w Poznaniu. Teraz się je likwiduje. W zamian rowerzyści dostali pasy na jezdni.
Kto korzysta z tych pasów i dróg?
- W Berlinie widać, że rower nie jest środkiem transportu dla biedoty, jak często uważa się w Polsce. Tam ludzie dojeżdżają tak do pracy, pedałują panie w butach na obcasach i panowie w garniturach. Wiele osób podróżuje na rowerze z dziećmi. A z holenderskich badań wynika, że w grupie najlepiej zarabiających udział w ruchu rowerowym jest ponad proporcjonalny w stosunku do całego społeczeństwa.