Na rynku wydawniczym ukazała się książka Małgorzaty Truszyńskiej „Trasy kolarskie na ziemi kołobrzeskiej” wydana nakładem wydawnictwa Novae Res. Dawno nie widzieliśmy tak niezwykłego przewodnika. Niestety w sensie negatywnym... Ale po kolei.
Pozycja przykuwa uwagę bardzo ładną okładką. Treść została oryginalnie podzielona na dwanaście rozdziałów – każdy przyporządkowany innemu miesiącowi i opisujący warunki jazdy w innej pogodzie. Niestety na tym kończą się plusy książki.
Tytuł okazuje się bardzo mylący, gdyż w żadnej mierze nie jest to przewodnik. Wewnątrz nie znajdziemy ani jednej, nawet schematycznej mapy. Teoretycznie w środku znajdują się opisy tras, ale są one niedokładne i gubią się w gąszczu treści i pseudofilozoficznych przemyśleń autorki.
Co ciekawe, samo wydawnictwo zakwalifikowało książkę jako poradnik. Niestety przedstawione porady są w większości bezwartościowe. Na pierwszy rzut oka widać, że autorka dysponuje bardzo szczątkową wiedzą w temacie, o którym pisze. Na przykład dobór odpowiedniego roweru upraszcza do jednego zdania:
Należy pamiętać, że (rower – przyp. red.) ma być bezpieczny, dobrze dopasowany, sprawdzony w serwisie i w miarę możliwości jak najlżejszy.
Dalej wcale nie jest lepiej. Oto kilka przykładów:
Nieumiejętność wymiany przebitej dętki wydaje się być pewnym brakiem profesjonalnego podejścia do kolarstwa.
Raczej sporym brakiem…
(…) Czasem z wrodzonej gracji, ale czasem z dobrego wychowania, które w kolarstwie raczej może przeszkadzać.
Dobre wychowanie w sporcie to podstawa fair play, a nie przeszkoda.
Ponieważ charakter wycieczek rowerowych jesienią nie będzie od nas wymagał ekstremalnego wysiłku, (…), wystarczy wziąć ze sobą energetycznego banana lub słodki wafel, a do bidonu wodę z rozpuszczonym magnezem.
Czy magnez to nowy napój kolarzy?
Kolarstwo amatorskie to amatorskie podejście, nienaznaczone zawodowstwem, w efekcie brak profesjonalizmu nie ma tu i nie powinien mieć żadnych negatywnych konotacji. Wszelako w najmniejszym choć stopniu profesjonalnie właśnie zimą należy pomyśleć o wiośnie.
Pogubiliśmy się - to w końcu autorka profesjonalnie podchodzi do kolarstwa czy amatorsko?
Jak sama o sobie pisze:
by dopełnić komicznej ignoracji ze swojej strony (by nie nazwać tego tępotą laika) na temat znajomości kolarstwa, a szczególnie technik jazdy (…)
Nic dodać, nic ująć…
Książka wzbogacona jest w kolorowe zdjęcia. Szkoda jedynie, że są bardzo słabej jakości i na żadnym nie widać całego rowerzysty, a jedynie fragment roweru, który sprawia wrażenie, jakby przypadkiem wszedł w kadr. Niekiedy nawet przewrócony leży na środku jezdni.
Największą bolączką książki jest jednak język - z jednej strony autorka sili się na mądro brzmiące sformułowania i przytłacza zbyt długimi i skomplikowanymi zdaniami, a z drugiej strony wtrąca kolokwialne sformułowania.
…i nie chodzi o to, co widać wokół, kiedy jedzie się na rowerze, lecz o to, co wije się pod kaskiem w głowie kobiety, gdy przemierza tysiące kilometrów. Nieodgadnione meandry kobiecego umysłu, zawoalowane pokładami intensywnych emocji, harmonijnie komponują się z ogromem przeżyć, jakie oferuje kolarstwo, co daje mieszankę iście wybuchową.
Ale na dalekie trasy rowerowe nie warto, nawet przy najpiękniejszej pogodzie i w najpiękniejszym krajobrazie, wyruszać samemu.
Kolarstwo to sport indywidualny i grupowy. Indywidualny – bo w trakcie samotnych godzin kolarz sprawdza i trenuje organizm, co potem wręcz należy skonfrontować w rywalizacji z innymi. A grupowy… bo nie warto wyruszać samemu… Nawet nie wolno.
Nowa definicja pojęcia "ścieżka rowerowa":
...ścieżki rowerowe z założenia mają stanowić elastyczne i bezpieczne połączenia z drogami o dalekim i lokalnym zasięgu, tworząc idealne rozwiązanie dla okazjonalnych rowerzystów, którzy nie muszą poruszać się po drogach samochodowych, wyruszając na wycieczki z całymi rodzinami(...)
Niestety autorka nie uniknęła kardynalnych błędów merytorycznych co zapewne jest wynikiem obrania sobie za główne źródło informacji wikipedii. Sugerowanie, że rowerzyści mają jeździć po chodnikach jest błędne. Niestety w całej objętości książki razi amatorskie podejście autorki do tematu i brak znajomości przepisów drogowych.
Pani Małgorzata – czego już w ogóle nie możemy zrozumieć - utwierdza czytelników w przekonaniu, że kobieta to gorsza istota, pozbawiona talentów, które przysługują jedynie mężczyznom:
Podtrzymując odwieczną tezę, że kobieta to też człowiek, trzeba się konsekwentnie tego trzymać i iść w zaparte.
Zostało naukowo stwierdzone, że kobiety źle orientują się w terenie, co od tysiącleci ma swoje uzasadnienie w genach.
Kobieta skręcająca na rowerze, krzycząc w „lewo!”, skręca w prawo. To fakt i nie ma co z nim dyskutować, lecz jest to fakt przemawiający za tym, by nie wypuszczać się w samotne przejażdżki, a już na pewno nie w kilka kobiet, chyba że w towarzystwie mężczyzny.
Sama wielokrotnie obserwowałam, jak koledzy demonstrowali sposób jej zmiany (dętki – przyp. red.). Sama też wielokrotnie widziałam zmienianą dętkę. Piszę o tym, żeby nie było, że my, kobiety, nie umiemy jej zmienić i że sobie z tym nie poradzimy.
Skoro jedyna wiedza na temat zmiany dętki pochodzi z obserwacji kolegów nic dziwnego, że sposób autorki na jej naprawę jest następujący:
Gdy zorientujesz się, że dętka została przebita, zatrzymaj się, zjedź na bezpieczne pobocze i zejdź z roweru. Znajdź dobre miejsce, na przykład dobrze nasłonecznioną trawę – bo trzeba będzie trochę czekać, a czas warto wykorzystać na opalanie. Usiądź na trawce, zjedz krówkę, popij czymś. Następnie nawilż usta błyszczykiem, weź telefon i dzwoń po kolei, w zależności od rozeznania, kto z kolegów może być na trasie, by przyjechał na swoim tumaku i wyratował koleżankę z kłopotów. Jeśli akurat tak pechowo się zdarzy, że nikt nie będzie mógł pomóc, ponieważ na kolarski trening wybrałaś się sama, zabierz ze sobą gotówkę, by w razie czego zamówić taksówkę lub upolować autobus.
Kobiece kolarstwo amatorskie nie opiera się na szczytnych celach rywalizacji na szosie z innymi ludźmi. Wiadomo, że kobieta-kolarka z góry skazana jest na łaskę lub niełaskę kolegów-kolarzy. (…) W efekcie górowania silniejszej i wytrzymalszej męskiej części ludzkości kobiety-kolarki zazwyczaj jeżdżą same, zostawiane za peletonem, ale nie samotne.
W związku z tym nie bardzo wiadomo do kogo adresowana jest książka. Być może zainteresuje osoby, którym nie straszne jest brnięcie przez skomplikowane zdania by wyłuskać nieco informacji na temat tras na ziemi kołobrzeskiej.