Ostatnie słoneczne dni skłoniły wiele osób do korzystania z roweru. O ile w ciągu dnia nie sprawiają problemów innym kierującym, po zapadnięciu zmroku nieoświetlony rower stwarza na drodze śmiertelne zagrożenie.
W 2008 roku doszło do 4888 wypadków z udziałem rowerzystów, 432 zginęło. Winnymi w 45 proc. zdarzeń byli cykliści.
- Niewiele, brakowało a piątkowej nocy potrąciłbym rowerzystę. Droga była ledwo odśnieżona. Zakręt na zakręcie. A ten w ciemnej kurtce na starym składaku, omijał środkiem jezdni lodową pryzmę. Gwałtownie nacisnąłem hamulec. Bałem się, że stracę panowanie nad samochodem. Rowerzysta się przewrócił. Samochód stanął w poprzek drogi. Wysiadłem roztrzęsiony i podszedłem do leżącego na ziemi mężczyzny. Nic mu się nie stało. Ale od razu wyładowałem na nim cały stres, którego był sprawcą - opowiada Marian Wyczkowski, wieloletni zawodowy kierowca.
Po zmroku, światła mijania oświetlają drogę na odcinku 20-30 m. Samochód jadący z prędkością 90 km/h pokonuje 25 metrów w ciągu jednej sekundy. Nawet skoncentrowany kierowca może nie zdążyć zareagować, kiedy nagle przed maską pojawi się nieoświetlony pieszy lub rowerzysta. Elementy odblaskowe sprawiają, że obiekt jest widoczny z odległości 130-150 metrów.