Chcą ratować życie ludzi poszkodowanych w wypadkach. Ratownicy z krakowskiej fundacji R2, dojeżdżają na rowerach i motocyklach najszybciej na miejsca tragedii. Krakowskie Pogotowie Ratunkowe nie widzi sensu we współpracy z ratownikami.
- W ustawie o państwowym ratownictwie medycznym jest wyraźnie napisane, kto może być jednostką systemu ratownictwa - zasłania się przepisami dyrektor Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego, Małgorzata Popławska. - My możemy współpracować, ale na takiej zasadzie, że ratownicy z R2 mają swoje dyżury, udzielają pomocy w razie potrzeby i mogą wezwać pogotowie - dodaje Popławska.
"Potrzebujemy informacji"
Tyle, że do udzielania pierwszej pomocy i wezwania służb medycznych prawo zobowiązuje każdego . - A ratownikom chodzi o co innego - podkreśla Mikołaj Spodaryk, wiceprezes fundacji, a na co dzień doświadczony lekarz. - Oczekujemy informacji, że jest potrzebny ratownik, który będzie potrafił podtrzymać funkcje życiowe do czasu, kiedy karetka przebije się przez korki - wyjaśnia Spodaryk.
- NFZ przekazuje środki z budżetu na zespoły ratownictwa medycznego kontraktowane zgodnie z konkursem ofert - mówi dyrektor pogotowia. - Fundacja R2 nie jest kontraktowana i NFZ nie płaci wolontariuszom za jeżdżenie na rowerach czy motocyklach - dodaje Popławska. - W żaden sposób nie możemy partycypować w kosztach utrzymania fundacji R2 - podkreśla Popławska.
Tylko, że ratownicy pracują za darmo - Nie chcemy ani złotówki. Nie oczekujemy wsparcia finansowego. Nie ma mowy o żadnych pieniądzach ani z NFZ ani z Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego - tłumaczy Spodaryk. Ochotnikom z R2 kazano wynieść się z dyżurki pogotowia, a z udostępnianych wcześniej magazynów zabrać sprzęt ratunkowy, rowery i motocykle.