Obcięcie nóg przez tramwaj, wybicie zębów i czołowe zderzenie ze słupem - to tylko część zagrożeń, jakie czyhają na bielańskich rowerzystów
- Mamy dość wysokich krawężników, fatalnego oznakowania, dziurawej nawierzchni. Ścieżki rowerowe nie mogą służyć tylko wytrawnym cyklistom, powinny zachęcać do ruchu całe rodziny - uważa Ilona Soja (PO), bielańska radna i szefowa dzielnicowej komisji architektury, gospodarki przestrzennej, urbanistyki i ekologii. W sobotę ok. 30 osób wsiadło razem z nią na rowery.
Do wycieczki dołączyła m.in. Mirosława Włodek, naczelniczka dzielnicowego wydziału ochrony środowiska, zwróciła uwagę na dziury już na początku trasy przy ul. Marymonckiej.
Żeby pokazać wszystkie niebezpieczeństwa na ośmiokilometrowej ścieżce, rowerzyści musieli po drodze zatrzymywać się ponad 20 razy. - Dlaczego dla kierowców nie postawiono znaku ostrzegającego, że oprócz pieszych przez jezdnię przejeżdżają też rowerzyści. Skoro przez ulicę przebiega ich ścieżka? - zastanawiała się na skrzyżowaniu Broniewskiego i Perzyńskiego Joanna Radziejewska, dzielnicowa radna PO. - Żebyśmy za dużo sobie nie wyobrażali. Ciekawe, na co dokładnie pójdzie 200 tys. zł przewidziane na kolejny remont tego skrzyżowania - ironizowali cykliści. Zwrócili przy okazji uwagę radnej na labirynt barierek uniemożliwiający ucieczkę z rowerem przed rozpędzonym tramwajem.