Jeśli sami nie wydepczemy sobie w urzędach ścieżek rowerowych i innych ułatwień dla cyklistów, nie ma co na nie liczyć - przekonywało Zielone Mazowsze podczas debaty w redakcji "Gazety".
Entuzjastów dwóch kółek gościliśmy z okazji naszej akcji "Kręć Warszawo", która trwa przez cały maj. I wstyd się przyznać, ale zabrakło miejsc w stojakach, które stoją przed siedzibą redakcji.
Działacze Zielonego Mazowsza utyskiwali, że nieliczne rowerowe nowinki, które mamy w Warszawie, powstały wyłącznie z inicjatywy społecznej. - Jedyny kontrapas dla cyklistów, którym można jechać pod prąd na Oboźnej i Dynasach [w Berlinie jest takich przeszło 200 km], Kazimierz Marcinkiewicz wytyczył w cztery miesiące, bo akurat zbliżały się wybory. To wstyd dla obecnej ekipy - przypomniał Marcin Jackowski. I dodał: - U nas panuje mit, że wszędzie trzeba budować kosztowne drogi rowerowe.