Wrocław ma już oficera rowerowego, a w przyszłym roku dostanie 1000 rowerów do darmowych przejażdżek. Oficera ściągnięto z Irlandii, a pomysł na publiczne wypożyczalnie rowerów z metropolii europejskich, takich jak Lyon i Paryż. To pierwszy taki projekt w Polsce
Oficer rowerowy Daniel Chojnacki w urzędzie miejskim pracuje od tygodnia, ale dostał już bojowe zadanie: stworzyć w przyszłym roku sieć publicznych wypożyczalni-stacji rowerowych.
Pomysł jest prosty: w całym mieście są stojaki z rowerami. Wszystkie jednoślady wyglądają tak samo: pomalowane w barwach Wrocławia, czyli na żółto i czerwono, z koszykami, wyposażone w GPS, czujniki uszkodzeń, nieprzebijalne opony i osłonkę na łańcuch, żeby się cykliście nogawki od spodni nie pobrudziły.
Jeśli chcemy wyciągnąć rower ze stojaka, musimy włożyć do panelu sterującego kartę czipową (dostaniemy ją np. w kioskach lub w Biurze Informacji Turystycznej) i wstukać PIN. Potem już możemy rozkoszować się faktem, że korzystamy z pierwszego indywidualnego transportu publicznego. Na dodatek darmowego, przynajmniej przez pierwsze pół godziny. Po upływie tego czasu albo płacimy za dalszą jazdę, albo odstawiamy rower do stacji i bierzemy następny.
Chojnacki: - Zależy nam na tym, żeby rower miał jak najwięcej użytkowników. Ma jeździć, a nie stać pod domem wypożyczającego. W Paryżu też pierwsze 30 minut jazdy jest za darmo, a potem trzeba płacić. Co godzinę więcej.
Stacji rowerowych ma być na pierwszym etapie około 100. Zostaną umiejscowione wokół Starego Miasta oraz w miejscach generujących ruch - przy sypialniach Wrocławia, stacjach kolejowych i autobusowych, uczelniach wyższych.
Chodzi o to, żeby dojazd ze stacji do stacji nie był dłuższy niż pół godziny. - Dzięki temu będzie można przejechać za darmo cały Wrocław. To szansa na stworzenie najtańszego środka transportu miejskiego - mówi nadzorujący projekt rowerowy Rafał Guzowski, dyrektor departamentu infrastruktury i gospodarki.
Nad jego sprawnością ma czuwać całodobowy serwis. Jak rower się popsuje, serwisanci natychmiast go wymienią. Na razie największym wyzwaniem dla autorów projektu jest zabezpieczenie pojazdów przed kradzieżą. Zdaniem Chojnackiego trzeba będzie wprowadzić jakiś system identyfikacji użytkowników rowerów.
System wypożyczalni-stacji rowerowych (Vélo'v) testuje od dwóch lat Lyon. Składa się on z sieci 157 stacji oraz ponad 2000 rowerów. W ciągu pierwszych 10 miesięcy mieszkańcy przejechali na rowerach 4 mln km. Każdy jednoślad był statystycznie wypożyczany przez 15 osób dziennie.
- Ci, co przesiądą się na rowery, będą zdrowsi, oszczędzą pieniądze i czas, bo nie będą stali w korkach - zachęca oficer Chojnacki.
Marzy mu się, żeby wsadzić na siodełka rowerowe nie tylko uczniów i studentów, ale także poważnych dyrektorów. Skoro mężczyzna w garniturze dojeżdżający do pracy rowerem nikogo nie dziwi w Lyonie, dlaczego miałby być uznany za ekscentryka we Wrocławiu.
Dyrektor Guzowski twierdzi, że na rowerze jeździ, ale tylko rekreacyjnie. Do pracy woli dojeżdżać samochodem lub tramwajem. W garniturze na siodełko nie wskoczy. - Ja mam tylko stworzyć możliwość tym wszystkim, którzy chcą zamienić samochód na rower - broni się. - Wielbicieli rowerów na pewno jest w naszym mieście dużo, choć myślę, że nasz projekt będzie szczególnie dobrze przyjęty przez młodych wrocławian i turystów.
Z Danielem Chojanckim, świeżo upieczonym oficerem rowerowym rozmawia Radek Lesisz:
Przez rok czasu pracowałeś w Cork w Irladnii na stanowisku oficera rowerowego. A z Wrocławia wyjechałeś już z doświadczeniem kilkumiesięcznej pracy w Biurze Rozwoju Wrocławia. Czym najbardziej różni się podejście do sprawy w Polsce i w Irlandii?
Przyjeżdżając do Irlandii, nie wiedziałem, że zostanę oficerem – takiej posady jeszcze wtedy w Cork nie było. Nie było także żadnej konkretnej polityki wobec rowerów, tak, że stali znacznie bardziej do tyłu niż Wrocław. Poszedłem więc do magistratu i zaproponowałem im stworzenie stanowiska oficera. Oni na to bardzo pozytywnie zareagowali, wręcz ucieszyli się, że ktoś taki się pojawił – to był dla mnie pierwszy szok. Drugi szok spowodowany był różnicą w podejściu do obowiązków pracy - dostałem tam totalnie wolną rękę w swoich działaniach. W pierwszych miesiącach pracy opracowałem listę zadań, co w mieście należy pozmieniać, żeby pojawiło się na ulicach więcej rowerzystów. Po zaprezentowaniu szeregu pomysłów, moi zwierzchnicy zdecydowali, którymi tematami mam się zająć i dali mi zupełną swobodę działania. Obdarzono mnie dużym zaufaniem, wychodząc z założenia, że znam się na rzeczy i nie trzeba ingerować w moje zadania. Spotykaliśmy się w momentach, gdy napotykałem jakiś problem – wtedy wspólnie debatowaliśmy jak go rozwiązać i w jakim kierunku idziemy. Końcowy efekt projektu był wynikiem głównie mojej własnej inwencji, z uwagi na taki, a nie inny system pracy – pozwalający na dużą kreatywność.
Czyli miałeś dużą swobodę działania?
Zgadza się. Nikt mnie nie kontrolował, także gdzie, kiedy i po co wychodzę z urzędu – czy jadę zrobić gdzieś zdjęcia, czy pójść na pocztę. Panuje tam znacznie mniejsza biurokracja niż u nas, wydaje mi się.
Dlaczego zdecydowałeś się na powrót do Wrocławia?
Na starcie kierowałem się powodami czysto osobistymi. Szczęśliwy los chciał, że obok tego pojawiła się szansa objęcia stanowiska oficera rowerowego. A może to nie tylko szczęśliwy los. Oficer był możliwy dzięki akcji „krawężnik”, a także po części dzięki publikacji naszego Raportu. W sumie jestem tu też dzięki tobie :-). A dlaczego? Jestem patriotą, a Wrocław to jedno z najfajniejszych miast w Polsce. Ma również ogromny potencjał rowerowy, który czeka na swoje wykorzystanie. To dla mnie wspaniałe wyzwanie.
Daniel Chojnacki - obchody Eurpejskiego Tygodnia Mobilności w Cork
Podczas twojej nieobecności w mieście dużo się zmieniło we Wrocławiu. Jak myślisz, jak będzie wyglądał Wrocław za rok? Czego można się spodziewać? A jak za 5 lat?
No tak, jeśli Wrocław będzie się rozwijał w temacie rowerowym, tak jak dzieje się to na przykład z nowymi domami handlowymi, to byłoby wspaniale. Z tego co wiem, to przez ostatni rok było trochę zaopiniowanych projektów, w planach więc jakoś się to rozwija. Do bieżących i dość pilnych spraw dochodzi systemowe rozwiązania Bike&Ride w całym mieście, projekt parkingowy, wydawanie map rowerowych, próba spięcia kawałków dróg rowerowych w jedną całość, a pomysłów jest o wiele, wiele więcej. Czas pokaże jak szybko i które z zamierzeń uda się zrealizować. A jak będzie Wrocław wyglądał za 5 lat? Wiesz, mamy teraz doskonałą szansę, żeby bardzo dużo zaprzepaścić, ze względu na to, że bardzo dużo rzeczy robi się w pośpiechu - gonią nas terminy na Euro. Z drugiej strony dobrze, że właśnie teraz został powołany oficer, bo jest szansa, że przypilnuję temat rowerów i łatwiej będzie to koordynować. Już teraz trzeba np. wcisnąć dobry parking rowerowy na placu Grunwaldzkim, bo na etapie planistycznym nie dopilnowano tego. Wiele inwestycji jest planowanych i to dobry czas żeby pamiętać o rowerzystach. Planowane nowe linie tramwajowe będą już na pewno integrowane z ruchem rowerowym. Jeśli statystycznie budujemy ok. 10 km dróg rowerowych rocznie, to za 5 lat będziemy mieli aż o 50 km więcej. Kolejna rzecz, która odmieni Wrocław, to najnowszy projekt stworzenia u nas systemu wypożyczalni rowerów, tzw. cyklostacji, wzorowany na działających na zachodzie Europy, na przykład w Paryżu [więcej tu i tu - RL] Miałby on powstać, zgodnie z życzeniem prezydenta, już w przyszłym, 2008 roku. Osobiście nie wiem, czy na taki projekt jest nie za wcześnie Na przełomie 2008/2009 roku chcemy wprowadzić Kartę Miejską, a taka wypożyczalnia powinna być zintegrowana z systemem. Tak czy inaczej, ten projekt dobrze zrealizowany przyniesie ogromne korzyści Wrocławiowi, zarówno w kontekście mobilności miasta jak i atmosfery i PR-u w Polsce i Europie.
Czy ten projekt jest twoim pomysłem?
To był mój pomysł w Irlandii. Tam próbowałem go zacząć wdrażać, ale ich polityka jest jednak jeszcze za mało pro-rowerowa, więc nic z tego nie wyszło. A tutaj, nim jeszcze zacząłem pracować, prezydent miasta z wiceprezydentem pojechali do Paryża, gdzie zauroczyli się tamtejszym systemem wypożyczalni rowerowych. Po powrocie prezydent stwierdził, że chce mieć coś takiego także we Wrocławiu.
Jeździli tam na rowerach?!?
Tego nie wiem :-), ale na pewno im się to spodobało.
Ile takich stacji rowerowych miałoby stanąć na mieście?
Prezydent chciałby 50, ja wolałbym co najmniej 100. Na początek. A w każdej około 10-20 rowerów.
A co z planami budowlanymi? Które z nich są według ciebie najbardziej newralgiczne z punktu widzenia ruchu rowerowego?
Dziś jestem w pracy drugi dzień, więc zaczynam się dopiero orientować w sytuacji. Z tego co na razie zauważyłem, na pewno taką inwestycją będzie kładka pod mostem Szczytnickim.
Co sądzisz w takim razie o planach zagospodarowania placu Społecznego?
A który to plac? :-) Nic nie wiem o tym projekcie, nic do mnie takiego jeszcze nie doszło.
Jakie masz zdanie o zjawisku „wrocławska propaganda sukcesu”, w kontekście rowerowym? Za chwilę sam się staniesz jego częścią. Czy nie boisz się sytuacji, kiedy cała twoja energia zostanie skierowana na akcje głośne medialnie, natomiast zabraknie pary na zajmowanie się rzeczami przyziemnymi?
Opiniowanie projektów nie jest rzeczą pierwszorzędna wśród obowiązków mojej pracy. Moim zdaniem we Wrocławiu kuleje bardzo cały PR rowerowy, nie ma żadnej kampanii reklamowej nakręcającej na jeżdżenie na rowerze – tego naprawdę brakuje; brakuje fajnych spotów w mieście, szczególnie w miejscach gdzie tworzą się korki. Ludzie siedzący w autach mogliby wtedy zobaczyć, że jest alternatywa. Brakuje też innych zachęt, choćby kampanii w stylu „rowerem do szkoły”, czy „rowerem do pracy”. Od spraw technicznych nie zostanę zupełnie odcięty, jednak chętniej widziałbym to jako coś, co się samo dzieje – dlatego chcę zorganizować warsztaty dla projektantów. Chciałbym też wydać opracowanie standardów technicznych w bardziej graficznej formie – tego według mnie brakuje, szczególnie, że w większości jesteśmy wzrokowcami, a tak najłatwiej sprzedać fajne rozwiązania. Przywiozłem ze sobą z Irlandii sporo angielskiej literatury fachowej. Tam na przykład departament transportu wydaje co miesiąc biuletyny poświęcone jakiemuś problemowi, gdzie pokazane jest jak to można rozwiązać – to jest bardzo pomocne, bo fajnie pokazuje jak dobrze projektować. To jest zupełnie inny świat, tam nie trzeba się kłócić o kostkę, czy krawężnik.
Z tego co ja obserwuję, buble są często efektem nie tyle złej woli, ile braku koordynacji tego co się dzieje wokół rowerów w mieście.
Myślę, że jest problem dialogu między urzędem, projektantami i rowerzystami – panuje tutaj bardzo dziwny klimat. Wydaje mi się, że postulaty wysuwane przez rowerzystów projektanci mogą odbierać jako pewnego rodzaju rozkaz. Ci ludzie projektują drogi od lat, jednocześnie często nie znając się za bardzo na tematyce rowerowej, a tu wychodzą jacyś rowerzyści bez uprawnień ze swoimi postulatami, więc oni się zacinają i robią im na przekór. Myślę, że tutaj jest również dużo do zrobienia.
To jest sfera dialogu społecznego – jak powinien wyglądać i dlaczego wygląda teraz tak jak wygląda. Ja natomiast chciałem zapytać o następującą rzecz: oczekiwania rowerzystów związane z powołaniem oficera są wysokie. Twoje plany są duże, lecz odległe – patrząc w przyszłość możesz nie zauważać tego, o co wszyscy potykają się na co dzień.
Wrocław jest na tyle dużym miastem, że jest tutaj pełno roboty. Ja nie będę w stanie siedzieć tutaj sam i opiniować wszystkich projektów, planów zagospodarowania, konsultować to, jeździć na spotkania, konferencje... Sam nie dam rady, dlatego zespół ludzi musi się rozrosnąć. Z chęcią w niedługim czasie widziałbym u siebie kogoś technicznego, kto zajmowałby się tylko rysowaniem projektów. Nie zrzucajmy wszystkiego na jedna osobę.
Niestety, na razie właśnie się na to zanosi... W natłoku spraw do załatwienia będziesz musiał sam decydować co jest ważniejsze; czy akcje promocyjne, czy sprawy bieżące.
W założeniu cała sekcja ma być dwuosobowa, czyli oprócz mnie będzie jeszcze jedna osoba. Mam jednak nadzieję, iż w razie potrzeb ilość osób oddelegowanych tylko do rowerów ulegnie zwiększeniu.
A czym ty osobiście chciałbyś się tutaj zajmować?
Temat infrastruktury chciałbym tak dopiąć, żeby było to kwestią projektantów i ewentualnie osoby opiniującej. Gdyby projektowanie było robione na odpowiednim poziomie, temat były automatycznie zamknięty i nie trzeba by tracić na niego dodatkowego czasu i energii. Osobiście z chęcią zająłbym się wdrożeniem jakiejś rozsądnej strategii parkingowej, którą można by zajmować się w specjalnym zespole. Dalej, na pewno reklama – to uważam jest bardzo ważne – wyjście do ludzi młodych, a także do biznesu. Na razie wszystko nabiera rozpędu. Pomimo, że będę teraz prowadził wspomniany już projekt wypożyczalni, to nie pozwolę, żeby jakieś buble powstawały. Jeśli coś będzie się źle działo, to jakoś wygospodaruję czas i siądę nad projektem.
Właśnie, teraz jesteś w dość trudnej sytuacji; stajesz między młotem, a kowadłem. Czy nie boisz się, że będziesz musiał tłumaczyć, dlaczego jest tak źle skoro jest tak dobrze?
Dziś właśnie wpadły w moje ręce interwencje rowerzystów [nadesłane poprzez linię interwencyjna portalu – RL]. Tu od razu muszę powiedzieć, że nie będę w stanie zajmować się sprawą każdego znaku, czy latarni, bo nie starczy mi czasu na nic innego. Jeśli mam dobrze poprowadzić duży projekt cyklostacji, to chyba sam zdajesz sobie sprawę, że trzeba to bardzo dokładnie przemyśleć. To jest ogromne przedsięwzięcie, i jeśli mam się na tym skupić, to kierowanie mojej energii na jakieś absurdalne rozwiązania byłoby zupełnie nieefektywne.
No, ale chyba ktoś jednak powinien za to być odpowiedzialny. Szczególnie teraz, gdy jest szum medialny wokół oficera, rozbudzone zostaną nadzieje – wcześniej szarzy rowerzyści byli równo zlewani przez urząd, teraz mają się do kogo zwrócić.
Będę się starał temu sprostać.
Samemu nie dasz chyba rady...
Jak nie dam rady, to będę się starał angażować innych ludzi w urzędzie, którzy jak na razie wyrażają chęć pomocy. Jednak, to będzie zależeć też ich obowiązków pracy, którymi muszą się zajmować w pierwszej kolejności.
Ile, uważasz, taki zespół powinien liczyć osób na dziś dzień?
Trudno jest mi to teraz ogarnąć, dopiero zaczynam tu pracować. Gdyby nie było tego projektu cyklostacji, który mnie pewnie w całości pochłonie, to wyglądałoby to zupełnie inaczej. Hmmm. Trzy osoby?
Twoim zadaniem, co jest bardziej potrzebne: sprawny system Bike&Ride [połączenia komunikacji rowerowej ze zbiorową – RL], czy wypożyczalnie rowerów?
To są dwa zupełnie różne tematy. Z moich wstępnych kontaktów z osobami odpowiedzialnymi za rozwój komunikacji szynowej wynika, że są oni bardzo zainteresowani integracją rowerów. Nie ukrywam, że chciałbym się zaangażować w duży projekt, na przykład wprowadzenie specjalnych tramwajów z miejscami na rower, czy też wyposażenia wszystkich stacji i przystanków w parkingi Bike&Ride. Chciałbym, żeby rzeczy którymi się zajmuję przynosiły maksymalnie duży efekt w porównaniu do energii włożonej.
Ok, ale co gdy w pewnym momencie uderzysz głową w mur w samym urzędzie?
Na wstępie usłyszałem wyraźnie – personalnych problemów ma nie być, co więcej, zostałem zapewniony, że nie ma rzeczy niemożliwych. W kwestii przepisów, które w Polsce często dyskryminują rower – tego już nie przeskoczę. W samym urzędzie będę zawsze lobbował z rowerem, natomiast jeśli w pewnym momencie usłyszę „nie”, to będzie mi chyba przykro...
... to może się skończyć krawężnikiem niespodziewanie lądującym pod gabinetem prezydenta :-)
No tak, ta akcja rzeczywiście przyniosła efekt :-)
Przejdźmy do finansów – będziesz dysponował jakimś budżetem?
Tak, są budżecie zapisane pieniądze na rowery, o ile pamiętam 800 tyś. na cały rok. Ale jak sam widzisz, rusza teraz projekt, który jest wart kilkanaście milionów. Co więcej, mam zapewnienie, że jak pieniądze będą dobrze wydawane, to dostaniemy ich więcej w przyszłych latach. Jesteśmy w takim dogodnym momencie, gdy władzom zależy na poprawie sytuacji rowerzystów i jest zarazem na to kasa. W tym momencie myślę, że jakakolwiek walka pomiędzy różnymi środowiskami jest nie na miejscu. Trzeba skupić się na celach – szczególnie, że mamy na nie środki!
Cieszę się, że pieniędzy nie brakuje, ale sam wiesz jak wygląda miasto – ścieżki wybudowane jeszcze w latach 90-tych do dziś nie doczekały się żadnych remontów.
Wiesz, ciężko mi jest mówić o hierarchii działań, bo trochę mnie nie było. Wydaje mi się, że był po prosty brak pomysłów – zauważ, że większość ludzi w urzędzie nie jeździ na rowerach i nie mają tej wiedzy, jaką mamy my.
Twoje typy na najlepszą i najgorszą inwestycję rowerową we Wrocławiu.
Najlepsza jest chyba droga rowerowa na ul. Żmigrodzkiej; bardzo ładny asfalt, wtopione krawężniki, szeroko, droga ładnie odseparowana od chodnika. To taka pierwsza duża fajna inwestycja we Wrocławiu, są natomiast jeszcze inne, małe odcinki, które mi się podobają. Na przykład ten obok Arkad na Powstańców Śląskich.
No, ładny, przy czym tak się złożyło, że w tej ścieżce stanął słup sygnalizacji świetlnej :-)
Tak? Nie zauważyłem :-) No, widzisz, gdyby ten projekt dostała w swe ręce odpowiednia osoba, to nie byłoby tego problemu teraz.
A największy gniot?
Nie lubię jeździć ulicą Jedności Narodowej. Tam jest fatalnie, w ogóle nie wiadomo o co chodzi, to chyba po pijaku malowali :-)
Wsadzisz prezydenta na rower?
Nie ukrywam, że zależy mi na tym. Mam taką strategię, którą przywiozłem z Irlandii; lepiej celować od razu w „grubą rybę”, bo jak ją uda się posadzić na rower, to za nią pójdzie reszta. Wiem, że na pewno wsiądzie gdy będziemy otwierali cyklostacje. Jeśli taka stacja powstałaby na przykład przy naszym urzędzie [na ul. Zapolskiej - RL] i na placu Nowy Targ, to mam już deklarację dyrektora Guzowskiego, że on sam będzie korzystał z roweru jeżdżąc między budynkami.
Jaka rolę widzisz dla rowerowych NGO we Wrocławiu?
Dobre pytanie. Jak powiedziałem wcześniej, pracy będzie dużo – a osób do tego nie za wiele. Z rowerzystami będę chciał współpracować zawsze. Kto najlepiej wie co dzieje się w mieście z infrastrukturą rowerową? Ten kto po niej jeździ. Kto zna trasy rekreacyjne na obrzeżach miasta? Kto wie gdzie najbardziej potrzeba parkingów? Przykładów mógłbym mnożyć, dlatego też rowerowe NGO we Wrocławiu będą potrzebne jak i wcześniej - w końcu dzięki ich działalności tutaj siedzę :-). Mam wiele projektów, w które chciałbym zaangażować organizacje rowerowe. Gdy będę chciał na przykład wprowadzić systemowe rozwiązanie informacyjne dla rowerów w mieście – rada rowerzystów będzie niezbędna dla lepszego wykorzystania środków publicznych.
Jakie rozwiązanie podpatrzone na zachodzie chciałbyś u nas szybko wprowadzić?
Mi się marzy śluza rowerowa, jest już nawet takie miejsce, gdzie można by ją przetestować – na ul. Św. Jadwigi, wylot na plac Bema. Na zachodzie to rewelacyjnie działa, robi się to gdzie tylko można, bo sprowadza się to często jedynie do pomalowania kawałka jezdni. Myślę, że u nas w wielu miejscach to by się przydało.
A co sądzisz o sygnalizacji w naszym mieście? W naszym Raporcie, którego jesteś współautorem, pada takie stwierdzenie, że obok kiepskich jakościowo ścieżek, to właśnie światła są największą przeszkodą do poruszania się rowerem po mieście, nie wspominając jaki stanowi to problem dla pieszych.
No, niestety, sygnalizacja we Wrocławiu jest nastawiona w 100% na kierowców samochodów. Często obserwuję sytuacje, które dyskryminują pieszych i rowerzystów. Nie wiem czy będzie możliwa zmiana przy tak ogromnych korkach, jakie są permanentnie na ulicach miasta. W Iralndii jest jednak zupełnie inaczej – piesi i rowerzyści mają światło zielone na raz przez wszystkie przejścia, za pomocą guzika blokowane są wszystkie relacje dla aut przez skrzyżowanie. Ta sytuacja, która u nas panuje, zniechęca także do chodzenia. Cork jest miastem chodzącym – 30% ludzi chodzi do pracy. U nas raczej mało kto chodzi, między innymi dlatego, że brakuje nam dobrej infrastruktury dla pieszych.
A mi się marzy, że będę kiedyś mógł wsiąść z rowerem do pociągu w Leśnicy i po kilkunastu minutach wysiąść na Świebodzkim. I nic za rower nie zapłacę, bo będę miał bilet miesięczny na komunikacje zbiorową w obrębie miasta, wliczając w to także pociągi.
No tak, kontakty z PKP jak dotąd bywały chyba trudne, niemniej prędzej czy później do nich dojdzie. Na przykład, będziemy się na pewno kontaktować z PKP w sprawie parkingów Bike&Ride. Będziemy próbować. W projekcie WKA [Wrocławskiej Kolei Aglomeracyjnej – RL], czy też szybkiego tramwaju przypilnuję integracji z rowerami.
Marzą mi się też parkingi buforowe oddalone od centrum, gdzie w cenie biletu za postój będzie darmowy przejazd komunikacją zbiorową lub wypożyczenie roweru. Niestety, projekty dużych parkingów ulokowane są obecnie w samym centrum.
Zgadza się. Mi się to też nie podoba, bo te parkingi będą siłą rzeczy generować duży ruch samochodowy i nikt nie zechce zostawiać auta w domu, albo dalej od centrum, skoro będzie mógł zaparkować prawie na starówce. Gdyby wybudować takie parkingi w jakiejś dalszej odległości od centrum i zintegrować je z wypożyczalnią, czy szybką koleją miejską, to to rzeczywiście coś by zmieniło. W zamyśle system wypożyczalni ma posadzić na rowery osoby, które jeszcze nie jeżdżą i nawet o tym nigdy nie myśleli. Gdyby takim ludziom dać szansę tego spróbować, być może dostrzegliby zalety roweru i przesiedli się na stałe.
Dziękuję za rozmowę.
Materiał powstał przy współpracy z Portalem Rowerowym Wrocław »