Wieczorami alejki przy krakowskich Błoniach są opanowane przez rowerzystów, rolkarzy, biegaczy i spacerowiczów. W godzinach weekendowego szczytu pojawiają się tu ich setki. Coraz częściej dochodzi więc do kolizji. Tym bardziej, że na Błoniach nie ma żadnej organizacji ruchu, a od strony ul. Focha brakuje oświetlenia. Rowerzyści skarżą się na brak dyscypliny ze strony rolkarzy.
- Mało kto respektuje to, że ścieżka rowerowa jest wyłącznie dla rowerów - mówi Łukasz Rąpalski, rowerzysta. - Bardzo łatwo o bliskie spotkanie z rolkarzem, skutki takiej kolizji mogą być naprawdę bolesne - dodaje. Zresztą niektórzy rowerzyści też nie wiedzą, gdzie jest ich ścieżka. A spacerowicze, szczególnie z psami, zwiększają zagrożenie, spuszczając je ze smyczy właśnie na deptaku. Błonia stały się także ulubionym miejscem rolkarzy. Niestety i oni narzekają.
- Jazda na Błoniach przestała mi sprawiać przyjemność - mówi Marek Ignaszak, wielokrotny uczestnik maratonów rolkarskich. - Praktycznie nie da się jeździć bez strachu, że ktoś w ciebie wjedzie albo ty kogoś stratujesz. Zamiast relaksu na rolkach można nabawić się kontuzji - zauważa. Rolkarze to bardzo zróżnicowana grupa. Poruszają się na różnych typach rolek, począwszy od fitnessowych, rekreacyjnych, agresywnych do skoków, do slalomu, kończąc na tych do jazdy szybkiej. Ten ostatni typ pozwala na osiągnięcie prędkości dochodzących do przeszło 30 km/h.