Mieliśmy już w tym roku mróz i błoto, przyszła kolej na piach i kurz. To efekt suchej i gorącej, czerwcowej aury. Upalne słońce i żar lejący się z nieba od tygodnia osuszył podżyrardowskie ścieżki. Pierwsze kilometry trasy zawodnicy tegorocznego etapu maratonu w Żyrardowie jechali w gęstym pyle unoszącym się spod kół setek rowerów. Frekwencja bowiem była znakomita. Na starcie stanęło ponad 1200 rowerzystów! Sektory pękały w szwach, mimo że aleja startowa miała długość ponad 100 metrów.
Kiedy peleton rozciągnął się kurz przestał być już tak drażniący. Pozostało palące słońce i żar lejący się z nieba. Zawodnicy marzyli już tylko o odrobinie leśnego cienia dającego choć trochę chłodnego ukojenia. Trasa maratonu wiodła drogami podmiejskimi, leśnymi i poprzez okoliczne wsie. Maratończycy mieli, więc do czynienia chyba ze wszystkimi możliwymi nawierzchniami. Był szutr, żwir, ubite drogi polne, drogi leśne, asfalt. Najbardziej jednak we znaki dały się spore ilości piachu oraz nawierzchnia z tłuczonego kamienia na dłuższym odcinku. Trudno było tam zachować jakąś przyzwoitą prędkość. Dla odmiany krótkie odcinki asfaltu dawały odpoczynek zmęczonym rękom i możliwość rozwinięcia maksymalnych prędkości aby nadrobić stracone sekundy. Pułapką dla jadących były zakręty pokryte cienką warstwą piachu. W tych miejscach wielokrotnie doszło do różnego rodzaju kolizji. Dla bardziej zaawansowanych technicznie rowerzystów takie nawierzchnie nie są nowością. Nie ma tu innej metody jak po prostu ograniczenie prędkości. Z drugiej strony jednak, każdy zakręt kusi okazją do łatwego poprawienia wyniku choćby o jedną pozycję.
Najciekawszy i zarazem najładniejszy odcinek trasy prowadził pojedynczą ścieżką przez las. Takie ścieżki wymagają dużej precyzji i wielkiego skupienia. Jazda jest tu dość szybka i nie ma możliwości łatwego wyprzedzania. Duża ilość drzew i zakrętów zmuszają do wytężonej pracy rąk i balansowania ciałem. Takie odcinki zawodnicy lubią jednak najbardziej. Piękne widoki, urocze zakątki i cień dający przyjemne ochłodzenie.
Ogólnie trasa okazała się bardzo szybka i nieskomplikowana technicznie. Możliwe nawet że będzie ona zapisana jako najszybsza z tegorocznej edycji Mazovii. Jedynie na krótkim, odcinku leśnym, zawodnicy mieli okazję zaliczyć kilka wzniesień i rowów (w tym jeden z wodą). Niespodzianką była krótka lecz silna ulewa. To efekt przetaczającej się niedaleko burzy. Mieli ją jednak szczęście odczuć na sobie tylko „Gigowcy”. Zawodnicy Megi oraz ich rodziny i kibice na mecie mieli okazję wysłuchania dalekich grzmotów i zaliczenia dosłownie kilku kropel deszczu. Po chwili wszyscy zapomnieli o tym przerywniku.
Po drodze organizatorzy przygotowali kilka dobrze działających bufetów. Tym razem ze względu na wyjątkowo długą trasę dystansu Hobby, która wynosiła aż 25 kilometrów i „Hobbiści” mogli skorzystać z jednego z nich. Trasa Mega i Giga oznaczone były bardzo dobrze. Praktycznie nie było szans się zgubić nawet gdy zawodnik odłączył się od grupy i zwyczajnie zagapił. Na wszystkich skrzyżowaniach i zakrętach stali przedstawiciele organizatora pilnując, aby każdy ze startujących pojechał właściwą drogą. Nowością i dobrym pomysłem był wyścig dla najmłodszych na krótkim dystansie 800 metrów. Dobrze by było, żeby taka forma zabawy rozwijała się dalej rozbudzając pasje kolarskie u naszych następców.
Z dużym entuzjazmem spotkał się także bardzo dobrze przygotowany catering dla zawodników. Posiłek regeneracyjny był obfity i można było się nim naprawdę najeść do syta.
Pierwsi na mecie byli zawodnicy jadący na dystansie Hobby. Po 58 minutach i 1 sekundzie na metę wjechał zwycięzca Łukasz Kowalczyk z Wołomina CX 80-Pietrzak-Tomet-Team. Pierwszą kobietą na tym dystansie była Izabela Kłosowska z UKS Wygoda Białystok z czasem 01:09:36. Najszybszy zawodnik dystansu Mega Grzegorz Tomasiak z Lublina jadący w barwach Plannja Racing Team pokonał trasę w czasie 01:28;52. Na dystansie Giga najlepszym był Radosław Rękawek z Garwolina reprezentujący Kross Racing Team, dotarł do mety usytuowanej nad zalewem Żyrardowskim z czasem 02:58:28.
Wśród kobiet najszybsza na dystansie Mega była Agnieszka Zych z Warszawy reprezentująca Legion Bike Team Sopharma z czasem 01:44:07, na dystansie Giga – Magdalena Dąbrowska z Warszawy z Fit & Fun Fitness Club z czasem 03:47:02.
Z min wszystkich zawodników w miasteczku rowerowym przy plaży wczytać można było duże zadowolenie. Jak zwykle maratończyków na mecie rozpierała radość wynikająca z pokonania trasy ale przede wszystkim jednak własnych słabości. Aby zmyć z siebie osadzony na trasie kurz i ochłodzić się po trudach podróży w upale wielu maratończyków zakończyło swój start kąpielą w zalewie. Woda była chłodna i kojąca. A jaką przyjemność sprawia kąpiel po takim wysiłku wiedzą najlepiej sami zawodnicy.