Możemy uczyć się od Gdańska, jak rozwiązywać problemy rowerzystów. Dziś jeździ się tam po dobrych jakościowo ścieżkach, które łączą się w coraz ściślejszą sieć. - Najważniejszym krokiem w naszej strategii było poznanie potrzeb użytkowników tras rowerowych mówi Marcin Hyła, jeden z głównych autorów gdańskiego sukcesu
Wrocław wciąż nie jest miastem przyjaznym rowerzystom. Nie ma bezpiecznych tras łączących przedmieścia ani też sensownych rozwiązań pozwalających jeździć po centrum. Nie ma pieniędzy na nowe trasy i naprawy starych. A przede wszystkim brakuje strategii określającej politykę miasta wobec rowerzystów.
Rozmowa z Marcinem Hyłą*
Agata Saraczyńska: Dlaczego udało się przystosować Gdańsk do jazdy rowerem, a Wrocław wciąż ma z tym problemy?
Zacznijmy od tego, że tam też sytuacja nie jest jeszcze idealna, choć to najbardziej przyjazne rowerzystom polskie miasto. Władze Gdańska po prostu sprzyjały pomysłowi rozwoju alternatywnej komunikacji rowerowej, no i lokalne środowisko cyklistów miało wpływ na sposób i kierunki budowania miejskiej sieci rowerowej.
U nas wciąż jest to problem, bo choć mamy grupy nacisku i wiemy, co jest potrzebne rowerzystom, to do dziś nie powstała ani miejska sieć rowerowa, ani, co gorsza, strategia.
W Gdańsku zespół do spraw ścieżek rowerowych złożony z urzędników i rowerzystów powstał w końcu lat 90. i zanim jeszcze przystąpiliśmy do Unii, opracowaliśmy razem plan rozwoju i szukaliśmy pieniędzy na infrastrukturę rowerową. Zaczęliśmy pisać wnioski o dotację z ISPA (program przedakcesyjnej polityki strukturalnej), ale okazało się, że zanim zostały uruchomione te pieniądze, Polskę objął swoim zasięgiem Fundusz Środowiska Globalnego (GEF), finansujący mechanizmy przyjazne dla środowiska. Mieliśmy już niemal gotową aplikację i GEF, który jako agenda ONZ wspierająca gospodarkę krajów Trzeciego Świata przyznał milion dolarów na rozwój gdańskich dróg rowerowych. Wkład własny dało miasto i wtedy zaczęły się straszne kłótnie. Bo projekt musiał być konsultowany z użytkownikami dróg, i doszło do awantury między rowerzystami i urzędnikami. Dyskusje opóźniły o dwa lata powstanie zrębów sieci, za to wypracowaliśmy standardy, które pozwoliły wybudować drogi nie byle jak i z byle czego, ale wysokiej jakości i o przemyślanej geometrii, a przede wszystkim nie w najłatwiejszych miejscach, ale tam, gdzie było to potrzebne.