Gdyby urzędnicy stosowali przepisy, które sami przyjęli, jazda rowerem po Warszawie byłaby prawdziwą przyjemnością. Równe, asfaltowe ścieżki rowerowe byłyby połączone w spójną sieć, zimą byłby odśnieżone, a na trasie nigdy nie wyrósłby np. słup ze znakiem drogowym. Niestety, to tylko teoria.
Zasady budowania infrastruktury rowerowej w Warszawie określa kilka miejskich dokumentów. Przyjęto je po to, by ścieżki miały jeden wspólny standard, akceptowany przez samych zainteresowanych. Okazuje się jednak, że w dokumentach jest bałagan, zapisy są sprzeczne, a pozostałe w ogóle nie są brane pod uwagę przez projektujących drogi.