Paryski system po półtorej roku od jego uruchomienia przezywa kryzys. Duża część z początkowo dostępnych 15.000 jednośladów uległo wandalom. Aż połowa rowerów została skradziona - jak podaje BBS charakterystyczne rowery były widziane w Europie Wschodniej (hmmm...), a nawet w... Afryce. Z kolei 11600 sztuk została uszkodzona - ofiarą wandali pada zazwyczaj wyposażenie roweru - lampki, bagażniki, błotniki.
Z jednej strony liczby te mogą szokować, z drugiej trzeba pamiętać że rowery były bardzo intensywnie wykorzystywane. W sumie od startu systemu jednoślady pożyczano aż 42 miliony razy ! - co daje średnią 2800 wypożyczeń na jeden rower. Każdy z nich przejechał 10.000 km. Inna sprawa że operator nie mógł przewidzieć inwencji użytkowników: rowery widziano wiszące z ulicznych latarni, a niektóre skończyły w Sekwanie. Mało tego; na portalu YouTube można znaleźć filmy pokazujące jak bawią się na velibach młodzi paryżanie. Zjazdy ciężkim rowerem miejskim po schodach Montmartru, wjeżdżanie do stacji metra a nawet używanie ich do wykonywania ewolucji na torach przeznaczonych dla rowerów BMX doczekały sie określenia "velib extreme"
Od wprowadzenia systemu praktycznie wszystkie rowery już wymieniono na nowe, co oznacza każdorazowo koszt 400 euro. Jak informuje BBC operator systemu - firma JC Decaux - ogłosił, że nie stać go na dalsze obsługiwanie sieci. Przedstawiciel firmy JC Decaux oświadczył że 10-letnią umowę z miastem trzeba zmienić. - W obecnej postaci miasto zabiera wszystkie zyski, a prywatna firma musi ponosić same koszty - dodał.
Przypomnijmy - w zamian za utrzymywanie i operowanie systemem firma mogła czerpać zyski z 1600 billboardów oraz miała mieć udział w zyskach z samego wypożyczania rowerów
Merostwo miasta zgodziło się na wymianę uszkodzonych oraz dokupienie w miejsce skradzionych rowerów nowych na swój koszt. Umowy jednak zmienać nie chce.