Łodzianin o mało nie zemdlał, gdy po powrocie z pracy w domu zamiast syna, 13-letniego Patryka, zastał list pożegnalny. Chłopak napisał, że pojechał rowerem do ukochanej dziewczyny mieszkającej we... Wrocławiu - czytamy w "Dzienniku Łódzkim".
Zaalarmowani przez ojca policjanci zawiadomili wszystkie komendy i komisariaty znajdujące się wzdłuż drogi, którą miał jechać nastolatek. Na przypuszczalną trasę eskapady chłopaka wysłano patrole. Jeden z nich w czwartek po godz. 22 zauważył Patryka. Chłopiec, zamiast rozbić na noc namiot, zawzięcie pedałował - relacjonuje gazeta. Nastolatek dojeżdżał do Kępna, co oznacza, że pokonał dwie trzecie trasy.
Jak czytamy w "Dzienniku Łódzkim", Patryk do ukochanej niestety nie dotrze. Policjanci zawiadomili ojca, który pojechał do Kępna, by odebrać syna z rąk policji i przywieźć go do Łodzi.