Do Polski należy smutny rekord Unii Europejskiej jeśli chodzi o śmiertelne wypadki rowerzystów. Ginie ich u nas 16 na milion mieszkańców, podczas gdy średnia "starych" krajów UE to 4. Jest to liczba tym bardziej niepokojąca, jako że podróże rowerowe stanowią u nas niespełna 2 proc. ruchu drogowego ogółem.
W 2007 roku na naszych drogach zginęło 243 rowerzystów, a 2139 zostało rannych. Była to i tak znaczna poprawa w porównaniu z sytuacją z rokiem 2005, kiedy to zginęło aż 603 rowerzystów. Polska przegoniła wówczas w smutnej statystyce liczące 82 mln mieszkańców Niemcy, gdzie znacznie częściej podróżuje się rowerem (zgineło tam 575 rowerzystów).
Jak wskazują analizy, wypadek z udziałem rowerzysty ma niewiele wspólnego ze stereotypowym wyobrażeniem na ten temat. Chodzi oczywiście o potrącenie przez samochód pijanego i niewidocznego w ciemnościach cyklisty poruszającego się "wężykiem" po drodze. Nietrzeźwi rowerzyści są w rzeczywistości dość rzadkim zjawiskiem (tylko 5,5 procenta kierujących rowerem, którzy uczestniczyli w wypadku, piła wcześniej alkohol).
Z kolei "jazdę bez wymaganego oświetlenia" wskazano jako przyczynę w 1,1 procenta wypadków z udziałem rowerzystów. A w ogóle tylko 12 procent tego typu wypadków zdarza się w nocy (dane tylko z Warszawy; brak statystyk krajowych)).
Najczęstszy wypadek w mieście to zderzenie boczne (72 proc. w Warszawie) spowodowane przez nieudzielenie pierwszeństwa przejazdu, nieco częściej przez kierowcę niż rowerzystę. Swoistym paradoksem jest to, że do wypadków dochodzi często na ulicach, gdzie wydzielono pasy dla rowerów. W Warszawie na 10 ulicach, gdzie najczęściej dochodzi do wypadków, aż na 5 wydzielono ścieżki rowerowe.