Gdańszczanin, Paweł Wróblewski postanowił przemierzyć Afrykę rowerem. Wyjazd - w najbliższy wtorek. Powrót - najwcześniej za... 3 lata.
Paweł jest absolwentem gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych. Wyruszy rowerem z Maroko. Dojechać chce do RPA. - Powinienem tam dotrzeć po roku - mówi. W zależności od trasy, czeka go od 30 do 50 tys. kilometrów pedałowania. - Nie wiem jeszcze dokładnie, którędy będę jechał - tłumaczy Wróblewski. - Prawdopodobnie nie do wszystkich krajów uda mi się dostać wizę. W miarę pewna trasa kończy się w Kamerunie. Chcę omijać tereny, na których toczą się wojny. Pchać się tam jest zbyt niebezpieczne.
Pomysł wyprawy narodził się dwa lata temu. Wtedy Wróblewski spędził miesiąc w Saharze Zachodniej. - Pojechałem, bo mi się życie poplątało - wspomina Paweł. - I załapałem "afrykańskiego bakcyla". Afryka ma dwie twarze. Z jednej strony safari, zebry i wygłodzone dzieci - obrazy dobrze znane z telewizji, z drugiej oazy z kafejkami internetowymi, gdzie chłopaki słuchają gangsta, rapu i na skypie próbują poderwać Europejki.
Postanowił wrócić. Tym razem na dłużej. Przez dwa lata czytał o Afryce, szukał informacji w internecie. - Im więcej wiem, tym jestem bezpieczniejszy - mówi. Wybrał rower nie z miłości do dwóch kółek, ale dlatego, że jest praktyczny. - Najpierw miał być motor - mówi. - Okazało się, że za dużo formalności na granicach.