Olsztyńscy rowerzyści nie chcą już dłużej czekać na stojaki rowerowe z prawdziwego zdarzenia. Postanowili sami zdobyć pieniądze na ich kupno. Teraz czekają na sugestie innych cyklistów, gdzie je ustawić.
Od lat wiadomo, że w mieście brakuje stojaków, a te, które już stoją, mają masę wad. Rower mocuje się do nich za koło i dlatego łatwo je uszkodzić - wystarczy, że ktoś popchnie rower. Tak przypięty jednoślad łatwiej też ukraść. Bezpieczne stojaki powinny umożliwiać mocowanie roweru za ramę. Póki co rowerzyści przypinają swoje pojazdy do czego popadnie: do lamp ulicznych, znaków drogowych, barierek i poręczy.
Lobby cyklistów wielokrotnie próbowało zwrócić uwagę urzędników na ten problem. Postulat w tej sprawie pojawiał się też w "Gazecie". Wydawało się, że rok temu coś w końcu drgnęło. W sprawę zaangażował się wiceprezydent Tomasz Głażewski. Zapowiedział, że miasto kupi około stu dobrych stojaków. Zaproponował, by mieszkańcy przysyłali na jego adres mailowy propozycje, gdzie je ustawić. W końcu stojaki stanęły, choć nie sto, a zaledwie kilka, w dodatku były to dotychczasowe znienawidzone "wyrwikółki". - Wysłaliśmy swoje propozycje, ale stojaki pojawiły się w miejscach, których nikt by się ich nie spodziewał, np. koło biura Orbis przy al. Piłsudskiego - opowiada Mirosław Arczak ze Stowarzyszenia Młyn.