- Po co mi w Warszawie rower? Żeby móc jechać szybciej niż samochodem czy komunikacją miejską i zaparkować gdziekolwiek. Jazda szosówką przypomina latanie - ma się oszałamiające poczucie wolności, przyjemność z bycia otuloną wiatrem - mówi Ewelina, studentka nauk społecznych.
I trudno się z nią nie zgodzić. Rower w mieście uwalnia od pośpiechu, tłoku, zakorkowanych ulic, od całego stresu, który towarzyszy przemieszczaniu. Pozwala cieszyć się z panowania nad przestrzenią, od której nie oddzielają kilogramy blachy i której nie ogląda się zza szyby. A kiedy już puls wróci do normy i emocje opadną, dotrze do nas, że jeżdżenie na rowerze się po prostu opłaca.