We Wrocławiu - kreowanym na miasto przyjazne rowerom - narasta coraz większy konflikt pomiędzy urzędem miasta a środowiskiem rowerzystów. W 2007 roku prezydent miasta - Rafał Dutkiewicz po głośnym proteście (złoty krawężnik ») obiecał cyklistom miedzy innymi oficera rowerowego oraz społeczne konsultacje w sprawie tworzenia nowych oraz remontu dróg rowerowych. Stanowisko oficera powstało, ale dialog społeczny został zakończony, zanim na dobre się rozpoczął.
Magistrat zatrudniając specjalnego urzędnika ds. rowerowych wyraźnie uznał że od tej pory tylko on się zna na infrastrukturze rowerowej. Efektem tego jest między innymi projekt wypożyczalni rowerów miejskich - pomyśle z gruntu bardzo dobrym - gdyby nie to że wrocławskim rowerzystom stale sa rzucane kłody pod koła...
Poniżej prezentujemy fragment polemiki prezesa Stowarzyszenia Wrocławska Inicjatywa Rowerowa - Radka Lesisza z dyrektorem Biura Prasowego Urzędu Miejskiego Pawełem Czumą:
Wreszcie się dowiedziałem komu zawdzięczamy rowerowy błogostan we Wrocławiu: to dzięki weekendowym wycieczkom rowerowym prezydenta Dutkiewicza wszystkim nam wrocławianom może pedałować się lepiej. „Wrocław przyjazny dla rowerów jest”. A nieprzekonanych do tej tezy dyrektor Biura Prasowego Urzędu Miejskiego Paweł Czuma nakłania do odwiedzenia strony internetowej magistratu. Ja natomiast zapraszam do przejażdżki rowerem po centrum – w odróżnieniu od wirtualnej propagandy, jest to najlepszy probierz „pro-rowerowości”, który sprawdza się w każdym większym mieście. Myślę, że po przeżyciach „w realu” każdy pozbędzie się wątpliwości. Czego serdecznie czytelnikom życzę.
Odnosząc się do opublikowanego na łamach Gazety Wrocławskiej listu Pawła Czumy („Jednak oficer pełną gębą”, 25-11-2009) chciałbym na wstępie zaznaczyć, iż jestem nim mile zaskoczony – Urząd zechciał publicznie podjąć niełatwy temat komunikacji rowerowej oraz funkcjonowania oficera rowerowego.
List oana Czumy cenny jest również dlatego, że rzucił nowe światło na wiele zagadnień, a także nakreślił ciekawe definicje. Cieszę się bardzo, że dyrektor odniósł się do przywołanych w moim poprzednim liście przykładów nieprawidłowości. Wielka szkoda tylko, że do tak nielicznych. Zakładam, że po prostu nie znalazł dobrego wyjaśnienia dla niespełnionych obietnic prezydenta Dutkiewicza, ciągle nieprzyjaznej dla rowerzystów starówki, dróg rowerowych usianych słupami, sygnalizacji dyskryminującej pieszych i rowerzystów, czy ignorowania strony społecznej i oficera przez spółkę miejską Wrocławskie Inwestycje.
Bardzo żałuję, że pan Paweł Czuma nie rozwinął wątku (braku) kompetencji oficera rowerowego, zwłaszcza w kontekście przywołanych przykładów z kraju. Pan dyrektor nie wypowiedział się także w kwestiach dotyczących braku udogodnień dla rowerów na alei Karkonoskiej, czy też ścieżki na ulicy Mickiewicza zamienionej na parking samochodowy. Milczeniem pominął także bulwersującą sprawę nowej drogi dla rowerów na ulicy Krakowskiej, gdzie doszło między innymi do złamania prawa krajowego; droga dla rowerów jest na pewnym odcinku zawężona barierką do szerokości mocno poniżej dwóch metrów, co ministerialne Rozporządzenie definiuje jako wartość minimalną dla ruchu dwukierunkowego. Jeśli spółka miejska Wrocławskie Inwestycje ma w głębokim poważaniu słane od miesięcy monity oficera, to nie pozostaje nic innego jak zawiadomić prokuraturę.
Niedawno dowiedziałem się że, rowerzyści to niedobrzy, roszczeniowi i złośliwi ludzie. Słowa te wypowiedział prezydent Wrocławia. Pan Paweł Czuma wpisuje się swoim listem w zarysowaną przez szefa retorykę i stara się z kolei przylepić rowerzystom z WIR łatkę „radykałów”, którzy kłamią i chcą cofnąć społeczeństwo o sto lat do tyłu. Jeśli spojrzeć na nasze działania z pozycji magistratu, to i owszem, można odnieść wrażenie, że jesteśmy radykalni: w walce z głupotą, ignorancją, nieuctwem i zaściankowością wrocławskich urzędników oraz marnotrawieniem przez nich pieniędzy wrocławian.
Jeśli zaś chodzi o nasze cele, to muszę zdementować, że chcemy całkowitej likwidacji ruchu samochodowego. Chcemy, żeby Wrocław stał się miastem przyjaznym do życia i mobilnym dla każdego. Czyli normalności. Dziś oferuje to już większości miast europejskich. Wrocław niestety wypada blado nawet na tle innych miast w kraju. A przecież są jeszcze aspiracje. Najbliżej nas położone Drezno ma 15% udział rowerów w ruchu, sprawną komunikację publiczną i centrum wolne od aut. A wcale nie jest prymusem w skali Niemiec.
Trudno jest mi polemizować z zarzutem, że nasze oceny są subiektywne. Najwyraźniej pan Czuma nie do końca rozumie zasady działania społeczeństwa obywatelskiego. Wrocławska Inicjatywa Rowerowa przede wszystkim reprezentuje siebie. A także rowerowy know-how, zdrowy rozsądek i troskę o przyszłość – znacznie dalej zarysowaną niż do następnych wyborów. Uważamy, że przy obecnym zapóźnieniu cywilizacyjnym nie możemy pozwolić sobie na pozorowane działania, którymi karmią nas politycy. Duży (czytaj: co najmniej kilkunastoprocentowy) udział rowerzystów w całości przejazdów jest na początku XXI wieku jednym z wyróżników nowoczesności – nie zaś pogłowie samochodów, czy autostrady przez miasto. Nie bez kozery we wszystkich rankingach najlepszych do życia miast na świecie przodują te, w których kultura rowerowa osiągnęła wysoki stopień rozwoju.
Jeśli zaś chodzi o mijanie się z prawdą, co zarzuca mi pan Paweł Czuma, to osobiście bardzo chciałbym poznać „zewnętrzne oceny”, na które powołuje się on w swoich peanach na cześć „prorowerowości” władz miasta. O ile się orientuję, jedyne miarodajne opracowanie jakie powstało – Raport o polityce rowerowej Wrocławia – zostało stworzone w 2006 roku przez „radykałów” z WIR-u i raczej nie nadaje się na potwierdzenie tezy pana dyrektora.