Ku chwale ekologii i dla powszechnego zdrowia rajcowie postanowili wsadzić zmotoryzowanych mieszczan na rowery. Trwa akcja Velib'- od słów vélo (rower) i libérté (wolność). Operacja przekształcania stolicy Francji w tani welodrom przebiega z bezprzykładnym rozmachem.
Do połowy lipca na paryskim bruku ma się pojawić tysiąc częściowo samoobsługowych wypożyczalni, a w nich łącznie 14 tys. rowerów. Do końca roku przybędzie jeszcze 500 takich punktów i 6 tys. jednośladów. Według zapewnień merostwa da to finalnie współczynnik nasycenia niespotykany w innych aglomeracjach: jedna wypożyczalnia z minimum 10 pojazdami co 270 metrów. Licząc jeszcze dokładniej, na każde 27 metrów bieżących paryskiej ulicy przypadnie potencjalnie 1 rower publiczny, nie licząc prywatnych.
W centrum ma być jeszcze gęściej: stacja Velib' co 100 metrów. W punktach czynnych całą dobę i cały tydzień klient z kartą płatniczą lub abonamentową obsłuży się sam. Ceny ustalono zachęcająco: pierwsze pół godziny gratis, następne 30 minut - 1 euro, potemstawki spadają. Rower będzie można oddać w dowolnym miejscu, a elektronika zarejestruje jego numer i porę zwrotu.
Co prawda rowelucja (vélorution) wybuchła już przed dwoma laty w Lyonie, ale tam -w porównaniu z paryskim impetem - okazała się zaledwie pełzająca. Dla mera stolicy Bertranda Delanoe gesty wobec cyklistów są zaledwie częścią większej całości.