Czym, oprócz rozmiaru kół oczywiście, różni się rower na 29-calowych kołach od standardowych 26-calowych ? Jak się właściwie na tym jeździ i czy nie trzeba być Guliwerem aby dosiąść "tłentynajnera"? Na te pytanie postaramy się odpowiedzieć w niniejszym teście. Nie zabraknie także kilku ciekawostek sprzętowych. Z racji, iż niektóre rowery podczas DEMO Day na różniły się specyfikacją od tych, które trafią na rynek w 2012 roku, nie będziemy w szczegółach opisywać każdego z elementów napędu czy zawieszenia. Zatem do dzieła.
Portale rowerowe, magazyny i cała rzesza speców od rowerowego marketingu przebili się już do zbiorowej świadomości z hasłami na temat tego, że "duże jest lepsze" - ponoć rower na większych kołach lepiej zachowuje się w terenie, jest tam pewniejszy, stabilniejszy itd. Pierwsze wrażenie było jednak odrobinę inne. Jak do każdej nowości i tutaj trzeba było trochę pokręcić aby się przyzwyczaić. Rower na początku sprawiał wrażenie lekko "mułowatego" ? i zapewne dlatego nie była to miłość od pierwszego obrotu korbą. Po paru kilometrach uczucie to jednak minęło, a gdy tylko wjechaliśmy Sparkiem w najeżony korzeniami, kamieniami i dziurami teren momentalnie "zaiskrzyło" (ang. Spark - iskra) i już było wiadomo, że zachwalając właściwości jezdne branżowi spece wcale nie ściemniali.
Spark w wersji 29 ma 100mm skoku, o 20mm mniej niż rower w wersji na 26-calowych kołach. Mniejszy skok zawieszenia jest bowiem kompensowany właściwościami kół o większej średnicy. Tym, którzy nie natknęli się jeszcze na newsy o tych zaletach przypominamy - większa średnica koła daje mniejszy kąt natarcia na przeszkodę, a oznacza to tylko tyle, że większe koło łatwiej wtoczy się na przeszkodę. Takich "wtoczeń" w terenie jest całe mnóstwo - kamienie, korzenie, dziury i garby czyli esencja kolarstwa górskiego. Jak w takim terenie zachował się Spark? Przeciął dość stromy i trudny fragment trasy testowej niczym skalpel (nie mylić z Cannondale Scalpel - ten rasowy wycinak na tym samym fragmencie trasy parę lat wcześniej dostarczył testującemu stresu jak widok chirurga przed operacją). Wniosek z tego małego porównania jest taki, że 100mm skoku przy 26-calowych kołach nierówne 100mm przy kołach 29-cali!
Będąc przy geometrii warto wspomnieć o ciekawym rozwiązaniu jakie proponuje Scott w opisywanym modelu - geometrię tę można zmienić własnoręcznie (przy pomocy zwykłego toolbox'a) przestawiając o 180 stopni punkt mocowania dampera do wahacza. Obrócenie tego punktu powoduje podniesienie (lub obniżenie) geometrii: wysokości suportu o 7mm i zmianę (w jedną lub drugą stronę w zależności od ustawienia) kata nachylenia główki ramy o 0,5 stopnia. Zmiana subtelna a rozwiązanie z zupełnie innego bieguna konstrukcyjnego niż promowane przez Konę "magic link".
Za amortyzację w testowanym rowerze odpowiadał popularny widelec Rock Shox Reba i tłumikiem DT SWISS M210 ABS. Obydwa amortyzatory pracują w systemie Twinloc, któremu warto poświęcić chwilę uwagi.
Twinloc jest systemem zmiany skoku zawieszenia za pomocą manetki montowanej na kierownicy i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, iż amortyzatory są dwa, a manetka jedna. Genialnie proste w swej idei, bo inżynierowie musieli zapewne trochę pogłówkować, rozwiązanie, pozwalające trzema kliknięciami zmieniać skok, a co za tym idzie charakterystykę pracy zawieszenia roweru. W telegraficznym skrócie działa to tak, że wyjeżdżając z trudnego terenu, gdzie rower pracuje z pełnym skokiem klikamy raz i mamy 80% skoku, a gdy trasa stanie się niemal płaska i równa klikamy ponownie i mamy już tylko 60% (czyli 60mm w przypadku 29-era). Trzecie kliknięcie powoduje pełne odblokowanie zawieszenia i cykl wraca na początek. Prawda, że proste?
Cała linia Sparka na 2012 rok przeszła wiele gruntownych zmian i należy to pochwalić, gdyż zdarzają się firmy, dla których przygotowanie "nowego modelu" sprowadza się do zmiany naklejek i malowania. Tak oto, rama roweru stała się gdzieniegdzie (czyli w okolicy suportu i główki) grubsza a przez co sztywniejsza (masywniejsza na szczęście tylko wizualnie), przeprojektowano łącznik wahacza (łożyska są teraz większe i oczywiście sztywniejsze) a także mocowanie tylnego hamulca. Suma wymienionych wyżej detali wpłynęła na obniżenie masy roweru i poprawienie jego sztywności, a przysłowiową wisienką na torcie (w najwyższym modelu) niech będzie wewnętrzne prowadzenie linek (model testowany - Elite - miał linki poprowadzone na zewnątrz). Rower ten wygląda całkowicie inaczej od swego starszego o rok brata - jest smuklejszy i bardziej aerodynamiczny. Wpisuje się zatem stuprocentowo w nadchodzące w przyszłym roku rowerowe trendy.